Szczerze? Nie spodziewałam się jakiegokolwiek odzewu, a tu proszę! Wilczym Tropem 2.0 znajduje się pod tym adresem:
sobota, 20 czerwca 2015
wtorek, 16 czerwca 2015
Odnowa bloga
Witam!
Tu Alfie, z nowymi pomysłami i zapałem. Ktoś tu jeszcze wpada? Jeśli tak, to mam dobrą wiadomość. Blog zostaje odnowiony, ale na innym adresie i z nieco inną fabułą, jak również akcją, posuniętą dwa lata w przeszłość.
Wyczekujcie linka!
~ Alfie
poniedziałek, 6 kwietnia 2015
Od Deer cd. Mickey'go
Słysząc zadowolony głos chłopaka, Deer podniosła się na łokciu i lekko przetarł twarz. Miała na sobie koszulkę chłopaka, w którą uprzedniego wieczoru wyatarła jego krew. Wyciągnęła ręce do góry by się przeciągnąć, poczuła jego ręce położone na jej talii.
- Królewno? - zaśmiała się cicho obracając do chłopaka.- Czy byłam aż tak dobra?
- Niewątpliwie - odpowiedział po krótkiej przerwie na pocałunek.
Deer uśmiechnęła się słysząc komplement i ponownie zatopiła swe usta w jego. Przewrócił ją na plecy i zaczął delikatnie łaskotać. Desiree wybuchła śmiechech i zaczęła głośno protestować, starając mu na ślepo oddać. Przez przypadek trafiła go w krocze, chłopak chcąc z niej zakpić opadł obok niej i zaczął biadolić. Mimo tego Deer wykryła jego podstęp i odrzekła głośno:
- Cóż... potrafię mocniej - zaśmiała się i z widoczną dumą położyła się obok niego.
- Jesteś aż taka okrutna? - zapytał udawając płacz.
- Widzisz? Trafiłeś na rudowłosą, a ta rudowłosa akurat jest bezlitosna - zaśmiała się.
Wtuliła się po chwili w jego bok, muskając palcami zarysowane mięśnie brzucha, które niezwykle się jej podobały.
Czy dobrze zrobiła że się z nim przespała? Czy po tym wszystkim po prostu o niej zapomni i zacznie żyć własnym życiem?
Deer zerwała się nagle z łóżka.
- No żesz kur. wa mać! - złapała za leginsy i szybko je ubrała.
- Co się stało? - Alex postąpił tak jak Desiree. Jego ton wymagał wyjaśnień.
- Wyleją mnie... Na pewno mnie wyleją. - przecedziła przez zęby, dając znak ręką iż pożyczajego bluzę.- Zapomniałam o próbie generalnej, mam dzisiaj występ w teatrze.
Złapała za jakiś ołówek, który spoczywał przy panelach i zapisała na desce swój numer i adres mieszkania.
- To wiesz... jakbyś chciał się spotkać... jeszcze - ostatni wyraz wypowiedziała niemal szeptem.
Wybiegła przez pokój do drzwi wejściowych, na schodach zauważyła rozespaną Lilu, która machnęła jej ręką na pożegnanie. Tuż za nią, z pokoju wyszedł już całkowicie ubrany. Widząc podejrzliwy wzrok dziewczynki, tylko przytulił Deer na pożegnanie. Zamykając za sobą drzwi rudowłosa usłyszała tylko głośne i równocześnie ciekawskie pytanie, skierowane wprost z ust dziewczynki:
- No i co? Przeleciałeś ją?
***
- Chyba odkrył pan moją tajemnicę, panie Smith - zielona długa suknia ubrana przez Deer na potrzeby sztuki, zafalowała wdzięcznie, kiedy zrobiłla ona krok do przodu.
Rudowłosa dziewczyna zakryła swoje usta wachlarzem w łąbędzie i kwiaty lotosu i uniosła nogę, wyjmując spod halki rekwizyt rewolwera.
- A teraz musi pan za to zapłacić! - wycelowała w brodatego aktora.
- Stop, stop... Cho lera jasna! Desiree rybeńko jesteś stworzona do tej roli, ale proszę... Bądź bardziej kobieca - wykrzyknął scenarzysta w okularach, trzymając plik kartek scenariusza.- Zróbmy cięcie. Deer idź się przewietrzyć, ale tej kiecki nie ściągaj.
Dziewczyna niechętnie się zgodziła i uciekła szybko za kulisy. Złapała za telefon by sprawdzić czy czasem ktoś do niej nie dzwonił (oczywiście tym "ktosiem" był nikt kto inny jak Alex). Niestety żadnej wiadomości nie otrzymała, a że w schowku nie było ani jednej butelki z wodą została zmuszona udać się do najbliższego sklepu w stroju wiktoriańskich kobiet i w grubym koku. Niskość dziewczyny dała o sobie znać w markecie, kiedy to nie mogła dosięgnąć do wody mineralnej ukrytej na półce wyższej o około 10 centmetrów niż sięgały ręce Desiree. Ktoś się nad nią ułaskawił i podał jej wodę.
- Deer? Wyglądasz, wyglądasz jak...- odezwał się głos Kyle'a, który okazał się być jej wybawcą.
- Jak? Jak pniak drzewa? - obydwoje wyszli ze sklepu. - Daruj sobie to wszystko.
- Nie to miałem na myśli - uśmiechnął się lekko i przetarł dłonią kark.- Desiree błagam cię... Daj mi chociaż jedną szansę!
Deer doskonale wiedziała o co chodzi. Kyle, po prostu bez niej nie mógł żyć.
- Już ci to mówiłam, ja nie szukam chłopaka - odpowiedziała zdenerwowanym tonem i przystanęła na środku chodnika, czując na sobie ciekawskie spojrzenie turystów.
- Musisz być taka uparta? Deer ja naprawdę...
- Tak muszę być taka uparta. Jest tyle fajnych dziewczyn, widzę jak się za tobą oglądają, wszyscy to widzą a ty musiałeś sobie ubzdurać mnie!
Kyle, złapał ją za nadgarstek, lecz ona szybko odtrąciła jego rękę.
- DEER! CZY TY NAPRAWDĘ NIE ROZUMIESZ ŻE CIĘ KOCHAM? -wykrzyknął głośno.
- Daj już spokój. - dzeiwczynie zaskliły się oczy.- Nie odzywaj się do mnie, mam cię dość!
Przyspieszyła nagle i widząc iż Kyle już za nią nie idzie spoglądnęła smutnym wzrokiem na komórkę.
Czy ona naprawdę jest taka podła?
Mickey?
sobota, 4 kwietnia 2015
Od Mickey'go cd. Deer
- Zabawne. - mruknął pod nosem odnośnie komentarza na temat ubioru. Popatrzył na Deer, uważnie mierząc ją wzrokiem. Zauważył, że ma ochotę troszkę z niego podrwić, wiec zastosował się do jednej z zasad Alfiego - "Nie wahaj się. W końcu to ty ją przelecisz w razie czego, nie ona ciebie." Dlatego po rostu zerwał z niej stanik i zajęli się czym mieli zająć.
***
Tym razem przeszkadzało im światło słońca, które dopiero co wzeszło.
- Cześć królewno. - rzucił, widząc, że Deer już nie śpi.
Deer?
Od Deer cd. Mickey'go
- Następnym razem ubiorę jakiś ciuch sportowy... Może wtedy będzie ci łatwiej - zadrwiła z niego cicho.
Jego palce błądziły chwilę po jej ciele, po czym ponownie zatrzymały się na zapięciu czarnego stanika. No tak... Przecież Mickey to mężczyzna nie podda się zanim nie zrobi czegoś do końca. W tej sytuacji jednak mógł kompletnie się skompromitować, a Deer byłaby bezlitosna. Odgarnęła włosy do przodu, by nie przeszkadzały chłopakowi, który nadal nie mógł sobie z zapięciem poradzić.
- Chyba mama nade mną czuwa... I ojciec zresztą też - zakpiła ponownie.
Mickey, nie odpowiedział jej, był zbyt skupiony rozpracowywaniem skomplikowanej haftki. Desiree powolnym ruchem się do niego przytuliła, obejmując jego brzuch. Światło księżyca, zaczęło ją coraz bardziej pobudzać, dodatkowo zbliżała się wiosna.
Ach ten czas kiedy rodzice wilkołaczych nastolatków zamykają ich w piwnicy, gdyż przestają już całkowicie racjonalnie myśleć. Dziewczynie jednak żadna nieprzyjemna sytuacja się nie pojawiła w czasie tego okresu kiedy kobiety są zupełnie tak napalone jak faceci. W wieku czternastu lat, rodzice zaobserwowali dziwne zmiany w jej zachowaniu, dlatego pozwalali jej (zresztą jej rodzeństwo także), ba rozkazywali, by nigdzie nie wychodzili.
Niewątpliwie zaczęła zbliżać się wiosna. I to nie było spowodowane wilczymi hormonami, lecz wypadającą białą sierścią. Nie raz zapewniała przyjaciół, że przyprowadza psy sąsiadki do domu i się nimi opiekuje, dlatego jest u niej tyle sierści. Ale jak tu sobie poradzić kiedy owa starucha mieszkająca tuż za płotem posiada dwa czarne pieski rasy chihuahua, a twoi znajomi często ją widzą na dworze?
Deer gwałtownie się od niego odsunęła wypinając pierś i prezentując swoje wdzięki. Przygryzła lekko wargę, a widząc lekko zdziwioną i nieporadną minę chłopaka powiedziała głośno i stanowczo:
- Po prostu to ze mnie zerwij, a jak pokażesz mi na co cię stać i mnie nie zawiedziesz, może ci to darują.
Złapała między palce lewe ramiączko i opuściła je w dół. Wiedziała, że wygląda cholernie ponętnie i Alexowi trudno będzie się pohamować.
Mickey?
niedziela, 29 marca 2015
Od Mickey'go cd. Deer
Alex miał już dość tego księżyca. Czuł się, jakby robił mu na złość i z drwiną patrzył na ich poczynania. W dodatku była pełnia, więc intensywne światło księżyca namawiało go do przemiany. Na szczęście miał to wyćwiczone, więc z łatwością powstrzymywał się od wskoczenia w wilcze futro. Przymrużył oczy, kiedy blade światło nie pozwoliło mu na widzenie wyraźnie. Kiedy dziewczyna wbiła paznokcie w jego kark, poczuł ciepłą ciecz spływającą po szyi. Deer też ją poczuła, bo natychmiast ściągnęła ręce i wytarła je, oczywiście o jego, koszulkę.
- Och, nie chciałam. - wydukała. Sam zbytnio nie przejął się tą raną, likantropie zdolności zaraz zaczną działać i przy odrobinie szczęścia nie zostanie po nich nawet blizna.
- Daj spokój. - rzucił uśmiechnięty, wycierając kroplę, która zaczęła spływać po jego jabłku Adama. - Zaraz się zagoi. - dodał, po czym pocałował wilczycę po raz kolejny. Zaraz jednak na jego twarzy pojawiła życzliwa konsternacja i z udawanym wyrzutem oskarżył Deer.
- Nie przeprosiłaś mnie! - popatrzył na nią swoimi oczyma.
- Mówiłam, że nie mam zamiaru, panie beto. - uśmiechnęła się złośliwie. - Czas się przekonać, kto jest lepszy. - przywarła do niego wargami, namiętnie i mocno całując. Było to niezwykłe uczucie dla obu stron, dlatego dopiero, gdy zabrakło im tchu zmuszeni byli ustąpić.
- Zwracam ci honor, rudzielcu. Chyba wygrałaś. - oba likantropy jeszcze poszerzyły swoje uśmiechy.
Usiedli na łóżku i ściągnęli koszulki. Alex cicho się zaśmiał, widząc jak dziewczyna patrzy na jego delikatnie zarysowane mięśnie brzucha. Wyciągnęła rękę i delikatnie po nim przejechała.
- Co, za małe? - jego prawy kącik ust powędrował do góry.
- Mogą być. - wyszczerzyła zęby Deer. - Przestań zachwycać się swoją masą mięśniową i jeszcze mnie pocałuj. - Zrobił, jak mówiła, sięgając jednocześnie do haftek jej stanika. Nie zaprotestowała, ale widząc, jak chłopak skupia się na rozpracowaniu zapięcia, mimowolnie wybuchnęła śmiechem.
- Marnie mi to idzie. - rzucił, z wyrazem skupienia na twarzy. W świetle księżyca Deer z łatwością zauważyła jego rumieńce zakłopotania.
- Och, nie chciałam. - wydukała. Sam zbytnio nie przejął się tą raną, likantropie zdolności zaraz zaczną działać i przy odrobinie szczęścia nie zostanie po nich nawet blizna.
- Daj spokój. - rzucił uśmiechnięty, wycierając kroplę, która zaczęła spływać po jego jabłku Adama. - Zaraz się zagoi. - dodał, po czym pocałował wilczycę po raz kolejny. Zaraz jednak na jego twarzy pojawiła życzliwa konsternacja i z udawanym wyrzutem oskarżył Deer.
- Nie przeprosiłaś mnie! - popatrzył na nią swoimi oczyma.
- Mówiłam, że nie mam zamiaru, panie beto. - uśmiechnęła się złośliwie. - Czas się przekonać, kto jest lepszy. - przywarła do niego wargami, namiętnie i mocno całując. Było to niezwykłe uczucie dla obu stron, dlatego dopiero, gdy zabrakło im tchu zmuszeni byli ustąpić.
- Zwracam ci honor, rudzielcu. Chyba wygrałaś. - oba likantropy jeszcze poszerzyły swoje uśmiechy.
Usiedli na łóżku i ściągnęli koszulki. Alex cicho się zaśmiał, widząc jak dziewczyna patrzy na jego delikatnie zarysowane mięśnie brzucha. Wyciągnęła rękę i delikatnie po nim przejechała.
- Co, za małe? - jego prawy kącik ust powędrował do góry.
- Mogą być. - wyszczerzyła zęby Deer. - Przestań zachwycać się swoją masą mięśniową i jeszcze mnie pocałuj. - Zrobił, jak mówiła, sięgając jednocześnie do haftek jej stanika. Nie zaprotestowała, ale widząc, jak chłopak skupia się na rozpracowaniu zapięcia, mimowolnie wybuchnęła śmiechem.
- Marnie mi to idzie. - rzucił, z wyrazem skupienia na twarzy. W świetle księżyca Deer z łatwością zauważyła jego rumieńce zakłopotania.
Od Deer c.d Mickey'a
Księżycowe światło, które wręcz nachalnie starało się wedrzeć do pokoju przez dość duże okna, oświetlało ich ciała. Deer przejechała ręką po jego klatce piersiowej i usiadła na nim okrakiem, twierdząc w myślach, że będzie to wygodniejsza pozycja.
- Rozumiem - nieco się rozchmurzyła, spoglądając na niego wzrokiem pełnym podziękowania i troski.
- Czyli nadal nie masz zamiaru mnie przeprosić? - przejechał ręką po jej udzie, widząc iż dziewczyna całkowicie mu na to pozwala.
Alex uśmiechnął się chytrym uśmieszkiem i uniósł brew do góry, zagryzając wargi. Jego dotyk specjalnie uspokałaj dziewczynę, czuła się dziwnie bezpieczna i zarazem podniecona.
- Nie - wyszeptała i zaśmiała się lekko, schylając głowę ku niemu.
Ich usta ponownie się połączyły w słodki pocałunek. Ten całus był jednak widocznie bardziej odważny i chwilę w nim trwali, zanim znowu udało im się od siebie oderwać. Oczy dziewczyny zalśniły ekscytacją.
- Nie wiem czy ktoś ci to już mówił ale... Świetnie całujesz - uśmiechnęła się zadziornie i odważnym ruchem przejechała mu ręką po włosach.
- No wiesz, w końcu jestem betą - zaśmiał się głośniej.
- Czyli uważasz, że jesteś lepszy ode mnie? - skrzyżowała ręce na piersi ale tylko na chwilkę, by złapać go za ręce, które wędrowały po jej ciele.
W rzeczy samej Deer tylko chciała się nim pobawić, zobaczyć jaki jest. Ta noc nie miała się skończyć jednoznacznie, Desiree na razie nad sobą w pełni panowała. W pełni...
- Och, dobrze, że mój ojciec tego nie widzi - wyszeptała i ponownie się nad nim pochyliły.
Musnęła kąciko jego ust, chłopak nie mógł wydusić przez nią ani słowa. Powolnym ruchem przewrócił ją na plecy, Deer wbiła mu swoje paznokcie w kark i przejechała nimi po jego koszulce. Do czego przecież mogą doprowadzć niewinne pocałunki i gesty, w których ukryte były emocje trudne do opisania? Kiedy pójdzie to za daleko, Deer to po prostu przerwie, prawda?
Mickey?
sobota, 28 marca 2015
Od Mickey'go cd. Deer
Popatrzył na nią zdziwiony, nie mogąc powstrzymać uśmiechu, który sam nasuwał się mu na twarz. W końcu nie wytrzymał i wybuchł serdecznym śmiechem. Deer popatrzyła na niego zdziwiona.
- Przepraszasz mnie za to, że cię pocałowałem? - popatrzył na nią sympatycznym i czułym wzrokiem.
- Ja... Tak właściwie... - zaczęła, lecz nie dane było jej skończyć, bo Alex znów się odezwał.
- Wiesz... W sumie to fajne uczucie, jak ktoś cię przeprasza. - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Co? Co masz na... - ponownie nie pozwolił jej skończyć, tym razem zamykając jej usta kolejnym pocałunkiem. Deer oparła głowę na poduszce, a beta wsparty na dłoniach nachylił się nad nią.
- Czekam na przeprosiny, rudzielcu. - jego kąciki cały czas wykrzywione były w szerokim uśmiechu.
- Słucham?! - zirytowała się dziewczyna.
- Nieładnie. Betę powinno się przepraszać. - rzucił żartem i po raz trzeci zetknął swoje wargi z jej. Tym razem Deer nie dała się zaskoczyć i przewróciła Mickey'go na plecy, kładąc się na brzuchu na jego klatce piersiowej. Chłopak położył ręce na jej talii, wcześniej odrzucając rude włosy ze swojej twarzy. Były piękne i idealnie odwzorowywały charakter dziewczyny. Delikatnie przesuwał swoje dłonie po jej plecach, po czym oboje popatrzyli sobie głęboko w oczy.
- Mam nadzieję, że wiesz, iż nie zrobię nic, czego nie będziesz chciała. - powiedział, poważniejąc. Jego oczy zalśniły w świetle księżyca wpadającym przez okno, a kryła się w nich powaga i troska.
Deer?
piątek, 27 marca 2015
Od Deer c.d Mickey'a
Jego dotyk i słowa tak bardzo uspokajały jej zabłąkaną duszę. Nawet nie spodziewała się, jego ruchu jednakże przeczuwała coś. W powietrzu unosiła się dziwnie gęsta atmosfera, trzeba było jakoś to rozładować. Jej ciało podążało za jego palcami. Uniosła się lekko kładąc jedną ze swoich rąk na jego klatce piersiowej. Ogniste włosy oplotły ciało Alexa, wtórując różowemu rumieńcowi, który pojawił się nagle na jej policzkach.
Czy chciała tego pocałunku, który zaraz miał ją dopaść? Tak naprawdę znała go kilka godzin ale... przecież nic złego nie robi. Przed jej oczami pojawił się obraz Kyle'a, który nic nie rozumiał. Nie rozumiał, że ona ma zasady. Gdyby się do nich nie stosowała zapewne już dawno temu by go po prostu przeleciała.
Ich usta namiętnie się połączyły, Mickey delikatnie pocałował kąciki jej ust. Deer zrobiło się gorąco, ścisnęła rękę w pięść, po czym złapała za końcówkę jego koszulki i przewracała ją i ugniatała między palcami. Ich pocałunek zakończył się po dłuższej chwili. Desiree spojrzała na niego swoimi wielkimi oczyma, miała lekko otwarte usta, które były jeszcze gorące od wcześniejszego pocałunku. Przejechał ręką po jej policzku, by poprawić kosmyk włosów. Na jego ustach pojawił się uśmiech. Dziewczyna opadła na niego, pozwoliła by objął ją rękami. Jej gorąca skóra tylko pokazywała jakie to było dla niej podniecające i niezwykłe.
- Przepraszam - wyszeptała dopiero po dłuższej chwili.
Czy chciała tego pocałunku, który zaraz miał ją dopaść? Tak naprawdę znała go kilka godzin ale... przecież nic złego nie robi. Przed jej oczami pojawił się obraz Kyle'a, który nic nie rozumiał. Nie rozumiał, że ona ma zasady. Gdyby się do nich nie stosowała zapewne już dawno temu by go po prostu przeleciała.
Ich usta namiętnie się połączyły, Mickey delikatnie pocałował kąciki jej ust. Deer zrobiło się gorąco, ścisnęła rękę w pięść, po czym złapała za końcówkę jego koszulki i przewracała ją i ugniatała między palcami. Ich pocałunek zakończył się po dłuższej chwili. Desiree spojrzała na niego swoimi wielkimi oczyma, miała lekko otwarte usta, które były jeszcze gorące od wcześniejszego pocałunku. Przejechał ręką po jej policzku, by poprawić kosmyk włosów. Na jego ustach pojawił się uśmiech. Dziewczyna opadła na niego, pozwoliła by objął ją rękami. Jej gorąca skóra tylko pokazywała jakie to było dla niej podniecające i niezwykłe.
- Przepraszam - wyszeptała dopiero po dłuższej chwili.
Mickey? c:
Od Mickey'go cd. Deer
Czy to się działo naprawdę? Dziewczyna, która jeszcze przed chwilą tryskała energią i optymizmem nagle stała się bezbronna jak Lilu. Czyżby tak bardzo brakowało jej bliskości, że zmuszona była to stworzenia maski dla siebie samej. Nie obchodziło go to teraz. Zbyt bolało, kiedy patrzył jak cierpiała...
- Dobrze, nigdzie się nie wybieram. Puść moją koszulkę, dobrze? - delikatnie chwycił ją za nadgarstki, które w końcu zwolniły uścisk i bez słowa wsunął się pod kołdrę obejmując ramieniem dziewczynę.Przytuliła się do niego i położyła swoją głowę na jego klatce piersiowej, wsłuchując się w rytmiczne bicie serca. Alex gładził ją ręką po głowie, mrucząc cicho słowa pocieszenia. Deer jednak nie była w stanie zasnąć. Patrzył więc w jej niebieskie oczy, podziwiając jej urodę, a także charakter. Była inna niż wszystkie do tej pory spotkane dziewczyny. Trochę taka jak on. Dlatego to zrobił. Chwycił delikatnie podbródek dziewczyny i powoli zbliżył swoje usta do jej.
Deer? Skończyło się nie tylko na przytulasie :D
Od Deer c.d Mickey'a
Deer uśmiechnęła się szeroko, nie mogąc przestać się szczerzyć. Dziewczynka wprowadziła ją w dobry humor, brakowało jej tego. Szczerze powiedziawszy poczuła jakieś zakłopotanie i lekko się zarumieniła.
- Ech cóż... Głupia sytuacja - mruknęła, zasłaniając swoją twarz rękawem przydużej bluzy.- Rozumiem, że Alfie jest waszym przywódcą? Nie powierzyłabym komuś takiemu dziecka.
- Jednak na nim zawsze można polegać - odpowiedział po chwili, siadając z powrotem w fotelu.
Deer uśmiechnęła się do bruneta. Poczuła jakby znów wróciła w rodzinne strony. Do swoich przyjaciół, najdroższej rodziny i do... śmierci matki. Starała się natychmiastowo o tym zapomnieć, jednak przykra myśl nie chciała od niej odejść. W takich momentach szczególnie chęć zamienia się w wilka dawała o sobie znać. Skuliła się bardziej czując, że po prostu nie wytrzyma i wybuchnie płaczem. I jeszcze do tego sytuacja, która dzisiejszego wieczoru doprowadziła ją prawie do zawału. Kyle. Przecież nie może mu powiedzieć, że jest wilkołakiem to by było sprzeczne z jej naturą.
Chwila ciszy wystarczyła aby dziewczyna wpadła w objęcia Morfeusza. W kącikach jej oczu pojawiły się mało widoczne łzy. Światło lampy padło pod kątem na jej włosy, które teraz jakby płonęły. Z rozpaczy, smutku i dziwnej tęsknoty.
Marzeniem jej było wtulić się w matkę, usłyszeć jej bicie serca. Chociaż na chwilę zapomnieć o tym, że tak naprawdę nie żyje. Chłopak zauważył, że z ich rozmowy już nic nie wyniknie. Nie chcąc by dziewczyna gniotła się na fotelu, złapał ją delikatnie w ręce. Jej głowa odchyliła się do tyłu, ukazując gamę ognia na włosach. Przeniósł ją do pokoju obok, gdzie położony był materac, a w kącie położonych było kilka narzędzi i panele. Ułożył ją delikatnie na posłaniu, miał zamiar odejść, ale palce dziewczyny zacisnęły się na jego koszulce. Jej słodkie usta wypowiedziały melancholijnie kilka słów.
- Błagam nie idź...
Z zamkniętych powiek wydobyło się kilka lśniących łez, które spłynęły po jej policzku.
Wesoła Deer zdjęła swą maskę. Czy taka była naprawdę? Wiecznie smutna, obwiniająca się i nie mająca czasu na radość?
Kto to może wiedzieć? Żelazna uśmiechnięta maska zatrzymywała jej prawdziwe oblicze.
Mickey? Przytul xd
Od Alaski cd. Alfiego
Przekrzywiła z zaciekawieniem głowę, słysząc propozycję Alfa. Ciekawy był z niego osobnik, choć dziewczyna czuła, że coś przed nią ukrywa. Ale nie zamierzała naciskać. Jeśli będzie chciał jej to zdradzić, zrobi to sam.
- To jak będzie? -rzucił uśmiechnięty Alfie. Chyba zaczynało mu być trochę chłodno, w końcu stał goły na środku pokoju.
- Jeśli chcesz. Pod warunkiem, że też będę mogła umyć twoje plecy. - rzuciła z uśmiechem, akcentując nieco ironicznie "plecy". Wiedziała, o czym myśli Alfie. Powoli odrzuciła kołdrę, przeciągnęła się, ukazując nieświadomie swoje wdzięki i podeszła do Alfiego, całując go po drodze. Przepuścił ją w drzwiach, po czym sam wszedł do środka i zamknął drzwi. Omiótł ją wzrokiem, uważnie przyglądając się wszystkim tatuażom, których nie mógł widzieć, ze względu na ubranie. Wcisnęli się razem pod nieco brudny, motelowy prysznic i zabrali się do "mycia".
***
Woda lała się na nich z góry, a Alaska stała przytulona do Alfa. Obejmował ją jedną ręką, a drugą sunął po jej ciele raz po raz zmieniając "obiekt zainteresowania". Dziewczyna tymczasem wyobrażała sobie smutne scenariusze, nie tak znowu odległa. Tak już miała, kiedy myślała nie było to zbyt optymistyczne. Popatrzyła na chłopaka, opierając dłonie na jego klatce piersiowej. Woda lała jej się do oczu, spłukując ewentualne pozostałości po makijażu. Alfie widząc nagły niepokój dziewczyny, położył obie dłonie na jej talii.
- Co jest? - spytał z nutą troski i ciekawości w głosie.
- Ja... O matko... Po prostu zastanawiałam się, czy teraz, po tej jednej nocy, mnie zostawisz, jak inne... Zrozumiem jeśli tak, ale po prostu musiałam zapytać. - odpowiedziała, spuszczając głowę, by uniknąć wpatrzonych w nią zielonych oczu Alfa.
Alfie?
Od Mickey'go cd. Deer
Spojrzał zdziwionym wzrokiem na Deer jednocześnie podnosząc małą Lilu. Zdumiewające jak bardzo zmienna i inna była ta mała. Przed chwilą wydawała się wystraszona, a teraz machała radośnie do dziewczyny, której właśnie wyrosły wilcze uszy.
- Córka? Nieee... Jak już to młodsza siostra. - uśmiechnął się lekko, czochrając małej włosy. Wyraźnie dawała sygnał, że chce zejść na ziemię więc ją postawił, a ona wystartowała jak rakieta, by zaraz przytulać się mocno do jednej z nóg Deer.
- Mickey mnie adoptował, bo byłam inna niż tamte dzieci. - mruknęła wesoło i wdrapała się na fotel, gdzie przed chwilą siedziała Deer. - Zobacz, ja też tak umiem. Zacisnęła powieki, a na jej twarzyczkę wystąpił wyraz skupienia i już po chwili w pokoju były dwie dziewczyny o wilczych uszach. Te Lilu były z pewnością bardziej puchate, ale to zrozumiałe, zważywszy na to, że jest szczeniakiem. Chociaż to długo nie potrwa. W swoje szóste urodziny stanie się młodziakiem, a w 7 będzie już jak 19 latka. Rosła jak wilk, więc jej życie było wiele krótsze, choć kiedy dorośnie będzie bardzo potężna.
- Super! - rzuciła Deer przytulając dziewczynkę. Wyglądały razem uroczo. Dwie wariatki o życzliwych oczach i pięknych uśmiechach. Było jednak późno, a Lilu powinna korzystać z nocy.
- Dobrze. Pogadacie rano, co młoda? Jest już późno i trzeba iść spać. Uciekaj do pokoju. - powiedział do pięciolatki, która natychmiast posłuchała. Zatrzymała się jednak na progu i z lubieżnym uśmieszkiem na ustach rzuciła:
- A wy nie idziecie spać? To będziecie się ruchać? - wykrzyknęła i jak strzała pomknęła na górę. Mickey cały się zaczerwienił, by w przypływie złości wydrzeć się na całego BB: "Alfie! Ty cholerny sukinsynu!"
Ale Alfa nie było w siedzibie i bynajmniej nie przejąłby się tym, że dziewczynka od niego przejęła akurat takie słownictwo.
Alex popatrzył na Deer, która już dłużej nie mogła się powstrzymać i wybuchła śmiechem. Po chwili dołączył do niej Mickey.
- Tak to jest, jak się zostawia Lilu z Alfem. - rzucił beta.
Deer?
Od Alfiego c.d Alaski
Wspaniała, długa noc, taaak... tyle, że dla Alfa była takie, jak wszystkie. Choć trzeba było przyznać, że Alaska miała temperament, o czym przekonały się jego plecy, które były tak podrapane, że można by było je pomylić z jakimś kanionem. Być może dlatego mu było tak nieprzyjemnie spać na plecach, tak jak to właśnie robił. Z tym, że nie spał. Przez ten cały czas nawet nie zmrużył oka, jedynie leżał tak, patrząc się w sufit, by na te parę godzin zdjąć maskę wesołka, a jego umysł był na tą chwilę równie nagi jak ciało. Dopiero gdy wyczuł, że Alaska nie śpi, ogarnął się nieco i ponownie założył maskę. Uśmiechnął się lekko, niemal niezauważalnie i pocałował ją na dzień dobry. Krótko, ale jednak.
- Jak się spało? - spytał, udając zaspanego, nawet ziewnął! Gdy już uzyskał odpowiedź, że dobrze, postanowił się wreszcie ruszyć z łóżka. - Puść mnie - zażądał, jednak nadal przyjaźnie. Cóż, kwestia tego, że była członkiem jego stada. W innym wypadku rzekł by jedynie "było miło, a teraz wypierdalaj" czy coś w ten deseń. Ah ten Alfie. Gdy udało mu się wydostać, skierował się do motelowej łazienki, jednak gdy już miał wchodzić, odwrócił się i posłał nadal leżącej dziewczynie swój uroczy, szeroki uśmiech. - Idziesz ze mną? Umyje Ci plecy czy coś - zaproponował, poruszając brwiami i wyraźnie kładąc nacisk na "czy coś". Dobra kąpiel nie jest zła, a w dwójkę zawsze przyjemniej. Takie rozpoczęcie dnia wspólnym prysznicem to coś cudownego! I wcale nie mówię tutaj o kąpieli przy świecach...
Alaska?
Od Alfiego
Miesiąc temu.
Po walce z Samem
Nikt nie wyszedł. Powieki robiły się coraz cięższe, a Weasel walczył, by nie usnąć. Nie byłoby to mądre rozwiązanie, zważywszy na dzikie zwierzęta zamieszkujące tą okolicę jak i fakt, że wszędzie tutaj mogą czaić się niebezpieczeństwa. Nie mówiąc, że nie każdy w watasze jest zwolennikiem Alfiego i nie jedna osoba ma ochotę się go pozbyć, a on sam już nie miał siły na walkę. Przymknął oczy, poddając się w walce z sennością. To koniec, Alfie. Idź spać. Zasługujesz na to. Już po chwili wilk oddał się w objęcia Morfeusza, po raz ostatni dziś szurając pazurami o drewno, chcąc dać o sobie znać.
Aktualnie
Rany się zagoiły, kości zarosły, ścięgno - choć nadal dawało o sobie znać - już podgoiło się. Nie wstawanie z łóżka przez blisko tydzień opłaciło się. W humorze był doskonałym, w końcu jak miałby nie być. Był alfą. Wreszcie mógł zająć to stanowisko i choć - jak się obawiał - w watasze gorzej się zaczęło dziać i czuł na sobie nieufne spojrzenia członków, jak i te strachliwe, gdy stawał z nimi twarzą w twarz, dobór nowego bety, łagodne podejście do wilków oraz zainwestowanie w rozwijanie się watahy sprawiły, że patrzyli na niego dużo przechylnej. Alfie potrafił do siebie przekonać każdego, czy to żartami i wiecznym uśmiechem, czy dobrymi decyzjami i stanowczością. Właśnie upijał się w The Wolf's Tooth i zabawiał innych swym wesołym usposobieniem, jednocześnie wkurzając jakiś gości cynicznymi gadkami i ciętymi ripostami. Jednocześnie zachowywał się jak na jego stanowisko przypadło - kończył spory i pilnował porządku, choć było to trudne, ze względu, że bawili się tu członkowie różnych watah jak i zwykli ludzie.
(Ktoś?)
czwartek, 26 marca 2015
Od Deer c.d Mickey'a
- To jasne jak słońce - wymruczała cicho, delektując się zapachem gorącej czekolady, która wręcz pochłonęła całą jej uwagę.- Chociaż...
- Chociaż co? - uniósł brew do góry, jakby zaraz miała powiedzieć coś niebywale głupiego.
- Prędzej twoja wilcza forma zaatakowałaby mnie niż ja ciebie. Urodziłam się jako człowiek lecz wychowałam w watasze wilkorów - usadowiła się wygodniej i przykrywając lekko zmarznięte nogi kocem.- Kiedy para alfa takich wilków jak moi rodzice doczeka się potomstwa czoło, ręce, nogi i plecy kilkumiesięcznego dziecka smaruje się wilczą jagodą. Może to i niedorzeczne, przecież roślina ta w całości jest trująca, chociaż na szczenięta działa inaczej. Roślina zawdzięcza swoją nazwę chłopom, którzy już za czasów średniowiecza, widzieli jak niektórzy, posądzeni o wilkołactwo i czarodziejstwo, ludzie je zbierają. Watahy tak jak ta, która należała do mojej kochanej matki i ojca, musiała pilnować swoich interesów, dlatego we wczesnym wieku życia noworodka prowokowano przemiany. Wilczy owoc powodował uspokojenie hormonów odpowiadających za wilkołactwo i ich przebudzenie. Krócej, dzieci mające kilka miesięcy zamieniały się po części lub całkowicie w wilkołaki. Przyzwyczajano ich do bólu oraz uczono samokontroli. Wilkołaki, które nie wiedzą, że nimi są zazwyczaj przemieniają się w okresie dojrzewania, między dziwiątym a rzadziej piętnastym szesnastym rokiem życia. Hormony lykantropów toczą walkę o byt z ludzkimi, dlatego jest to takie bolesne i pozbawione jakiejkolwiek kontroli - odłożyła kubek i zaczęła pokazywać ową "bitwę" na swoich rękach uderzając palcami o palce i wydając bojowe dźwięki.-Wilcza jagoda nauczyła mnie, że mogę się kontrolować.
- Czy to co mówisz w ogóle jest możliwe - popatrzył się na nią dziwnie, nie kryjąc cienia uśmiechu rozbawienia.
Wyskoczyła z koca jak poparzona, spojrzała na niego z wyrzutem i zacisnęła rękę w pięść.
- Nie wierzysz mi? Ha! To się przekonasz patrz! Nikt nie potrafi zrobić tak jak ja!
Deer znacznie odsunęła się od foteli, stanęła na przeciwko dużych i szerokich drzwi prowadzących na taras. Oświetlało ją jedynie marne światło świecące się naprzeciwko. Po szybie spływał z mozołem deszcz, jakby był zainteresowany wyczynem, którego miała przedstawić rudowłosa. Zatrzymanie transformacji wymagało nie lada skupienia, jej ciałem wstrząsnął nagły spazm, włosy na głowie lekko się podniosły jakby zaraz miały się zmniejszyć i wybielić kształtując wilczą głowę. W rzeczywistości przemiana została skupiona tylko na samych wilczych uszach, toteż nie było pretekstu do spowodowania jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu dziewczyny.
- No i co? Jestem kotkiem - zaśmiała się, dumnie unosząc głowę.
- Czy ty upadłaś na gło... - Mickey wstał jakby miał zaraz ją zbesztać (faktycznie to co zrobiła było wręcz absurdalne) jednak nie dokończył swojej kolejnej groźby, którą Deer potraktowałaby zasadą "reguły są po to by je łamać!"
W drzwiach stanęła mała dziewczynka, światło lampy oświetlało jej różową piżamę w serca. Z niepokojem wpatrzyła się w rudowłosą dziewczynę z uszami na głowie i tylko cicho szepnęła lekko przestraszonym tonem: "Alex!"
- O to twoja córka? - spytała Deer i uśmiechnęła się szeroko, machając do niej.
Mickey?
środa, 25 marca 2015
Od Mickey'go cd. Deer
Co chwilę odwracał głowę sprawdzając, czy wilk wyglądający jak on, tylko mniejszy, wciąż za nim idzie. Cicho warknął sygnalizując przyśpieszenie kroków. Po chwili oboje znów truchtali, czując na sobie silne uderzenia deszczu. Błoto robiło się coraz większe, więc Mickey przeskakiwał kałuże, które tylko stanęły mu na drodze. Kiedy ponownie odwrócił się do towarzyszki, zobaczył, że ona tego nie robi. Zdenerwował się to może oznaczać wykrycie. Dobiegł więc do dziewczyny, stając tak blisko, że z łatwością mógłby wbić swoje kły w jej gardło. Warknął głośniej, na co sierść dziewczyny nieco się zjeżyła. Gdyby byli ludźmi żadne z nich by się nie zdenerwowało. Ale teraz byli członkami wilczej natury. Tu nie było słów, tylko gesty i głos, a także obrazy, choć tylko doświadczone likantropy mogły je przesyłać. Teraz nie myśleli jak ludzie, tylko jak wilki. W obu przypadkach BB był punktem zbornym, choć Mickey zmieniając sie w wilka miał cichą nadzieję, że nie znajdzie się tam żaden likantrop w ludzkiej skórze, bo to mogło oznaczać mimowolny atak bety i jego towarzyszki. Obrona własna wilków.
***
Na szczęście dla każdego ewentualnego członka zdarzenia nie było nikogo, toteż Alex i Deer siedzieli po chwili w fotelach. Deer miała na sobie za dużą bluzę bety i legginsy, które zostały po Cass. Kiedy na nie patrzył ogarniał go przejmujący smutek, ale Alaska odmówiła pożyczenia ubrań po tym, gdy dowiedziała się, że jej ulubiona bluza uległa zniszczeniu przez nagłą przemianę dziewczyny. Owinęli się szczelnie kocami, w ręku trzymając kubki z prawdziwą, gorącą czekoladą. Co jak co, ale Mickey czekoladę akurat robił wyśmienitą.
- Następnym razem, gdy będziemy gdzieś szli, nie przemieniaj się bez uprzedzenia. Mogłaś mimowolnie się na mnie rzucić, a wtedy to ja musiałbym cię okaleczyć. Pamiętaj, że będąc w ciele wilka myślisz jak wilk. Musisz każdego z kim idziesz informować o przemianie, by albo odszedł, albo sam przyjął swoją drugą postać. Rozumiesz? - mruknął, sącząc rozgrzewający napój.
Deer?
Od Alaski cd. Alfiego
Uważnie omiotła go wzrokiem. Ciekawy z niego przypadek, nie ma co. Ale ona nie zamierzała nikogo udawać i zresztą tego nie robiła. Była sobą, zwykłą Alaską. Nie dziwiła się, że uznał to za gierki. Taki miała charakter - pełen nieporozumień, sprzeczności i zmian. Dlatego nie odmówiła Alfiemu.
- Jak sobie życzysz. - uśmiechnęła się zadziornie i podeszła do chłopaka. Zarzuciła mu ręce na szyi, składając na jego ustach długi, namiętny pocałunek. Chłopak odpowiedział tym samym. Jego ręce na powrót zaczęły błądzić po jej ciele, gdy przycisnął ją do ściany. Po chwili jedna znalazła się pod koszulką, a druga szła w stronę spódnicy, ale Alaska powstrzymała na chwilę Alfiego. Zdziwiony popatrzył na nią, nie rozumiejąc o co chodzi.
- Zachowajmy resztki pozorów i znajdźmy jakieś odpowiednie do tego miejsce. - mruknęła, wracając do pocałunku.
- Jeśli musimy... Okej, chodź. - wziął ją za nadgarstek i szybkim krokiem zaprowadził do pobliskiego znajomego motelu. Nieraz przychodził tu ze swoimi panienkami. W recepcji nie było nikogo, więc sam wybrał pokój. Alasce trudno było za nim nadążyć zwłaszcza w szpilkach, ale w końcu znaleźli się w niewielkim pomieszczeniu ze stosunkowo do niego dużym łóżkiem.
- Zadowolona? - rzucił sucho alfa zamykając drzwi.
- Bardzo. - uśmiechnęła się znowu, przysiadła na łóżku i zdjęła szpilki i pończochy. - Zechcesz kontynuować? - spytała podchodząc do niego.
- Z chęcią. - ich usta po raz kolejny zwarły się w namiętnym pocałunku, powoli przemieszczali się w stronę posłania. Alfie ciężarem swojego ciała naparł na dziewczynę i oboje runęli na materac.
***
Obudziła się kompletnie naga, z głową na ramieniu Alfiego. To była wspaniała, długa noc. Podniosła wzrok na twarz chłopaka i zobaczyła, że nie śpi.
Alfie?
wtorek, 24 marca 2015
Od Deer c.d Mickey'a
Dziewczyna uśmiechnęła się starając dodać mu chociaż troszkę otuchy. Wiedziała, że jeżeli będzie się dopytywać nie wyjdzie jej to na dobre. Może kiedyś Mickey będzie chciał z nią porozmawiać. Może kiedyś...
- Super! Nie mogę się doczekać - ponownie wesoło się uśmiechnęła i obydwoje wyszli z budynku.
Suchy wiatr uderzył w ich ciała, nagie gałęzie drzew poruszyły się melancholijnie. Spojrzała w górę, widząc wspaniałe nieskazitelnie granatowe niebo i połyskujące od gwiazd. Łatwo było wywnioskować, że jutrzejszy dzień zapowiadał się ciepło i słonecznie. Deer nie chciała zamienić się w wilka, zainteresowała się osobą, która zaprosiła ją do owej watahy. Szli chwilę w milczeniu, ciemność spowiła ich ciała.
- Więc... Czy BB to główna siedziba waszej watahy? - spytała.
Mimo wyostrzonych zmysłów nie mogła skupić się na drodze, ostrożnie stąpała po ścieżce usianej kamieniami.
- Dokładnie tak - powiedział.- Niedawno przeszedł remont.
Z racji tego, że poprzedniego wieczoru dziewczyna ćwiczyła i uczyła się tekstu do nowej roli (oh jakże wspaniale być dublerką Julii w sztuce "Romeo i Julia"...) i przeznaczyła na naukę prawie całą noc, teraz była śpiąca. Tok myślenia Deer pokierował ją na stronę "Im szybciej tym lepiej". Bez uprzedzenia zamieniła się w średnich rozmiarów białego wilka wilka. Wydała z siebie niski pomruk by zatrzymać chłopaka. Bez żadnych problemów i on zamienił się w lykantropa, rozumiejąc że pod tą postacią będzie o wiele szybciej. Poruszyła głową by prowadził i zamachała ogonem, uśmiechając się po "wilczemu". Od razu wyczuła różne zapachy lasu. Uniosła głowę do góry smakując czyste i świeże powietrze napełnione po brzegi wspaniałymi aromatami. Ruszyli szybciej w stronę lasu, Deer biegła tam gdzie prowadził ją chłopak. Obydwoje na chwilę przystanęli jakby coś zaraz miało się stać. Niebo przecięła błyskawica, tuż za nią potężny grzmot. czyżby pierwsza wiosenna burza? Desiree wzdrygnęła się słysząc w dali niepokojąco znajomy dźwięk. Jakby wilcze wycie, pozbawione słów i emocji wołające kogoś, kto tak naprawdę nie istnieje. Strzygła chwilę uszami po czym widząc narastającą uwagę Mickey'ego na dźwięk dochodzący z lasu, ruszyła przodem. Wiódł ją teraz węch, który miała niemal doskonale wyostrzony. Wyłapała ciekawe zapachy, nawet wilcze mieszające się z ludzkimi ale także prawie znikomy zapach prochów strzelniczych.
- To już chyba niedaleko - pomyślała, czując jak coś delikatnie uderza ją w ciało.
Deszcz.
Mickey?
Lilalou "Lilu" Danesworth
feat: "Alutka"
To jest Lilu. Ma prawie 5 lat, a urodziła się 6 maja 2010 roku w Kalifornii. W watasze działa jako dziecko <wielkie zaskoczenie, nie ma co> i jest z tego powodu zadowolona. Nie ma nic wspanialszego od hasania sobie po rozległych terenach watahy, wciąż uciekając przed zaniepokojonym alfą i betą. Nie pracuje <kolejne zdziwko>. Odkąd zaczęła się przemieniać, a Mickey ją zauważył, adoptował ją, chcąc zminimalizować ryzyko wykrycia. Jest dla niej jak starszy brat, a dziewczynka jest poniekąd kandydatką na przyszłą betę.
sprawy sercowe: Bez pamięci zakochana w alfie. Nie przepuści żadnej okazji na kontakt z Alfie'm, za każdym razem gdy go widzi, skacze z radości.
rodzina: Nie zna swoich rodziców. Uważa Mickey'go za starszego brata, a Alfiego za swojego męża.
_________________________________________________________________________________
charakter: Co to mówić - po prostu złote dziecko. Wiecznie spokojna, ale uśmiechnięta małolata. Uwielbia się brudzić, nie przepuści okazji by wytaplać się w kałuży. Darzy bardzo silnymi uczuciami, o czym może zaświadczyć Alfie, uważany przez Lilu za swojego męża. Mickey czasem się z niego śmieje. Kiedy widzi alfę, natychmiast zaczyna być pełna energii. Szczera do bólu, zabawna i życzliwa. Uwielbia uczyć się nowych rzeczy, za swój życiowy cel obrała sobie uratowanie wszystkich rannych zwierzątek.
Ale jest tylko dzieckiem. Jej charakter wciąż się kształtuje, dlatego niemożliwe jest opowiedzenie o niej więcej.
_________________________________________________________________________________
historia: Nie wiadomo skąd dokładnie pochodzi dziewczynka, co przeżyła, ani jak starano się ją wychować. W wieku 3 miesięcy trafiła do Domu Dziecka w Kanadzie i tam spędziła 4 lata swojego dzieciństwa. Pracownicy ośrodka mówią, że zawsze odstawała od innych dzieci - była bardziej uczynna, szybciej się uczyła i dorastała. Później pod swoje skrzydła wzięła ją wataha, gdzie dziewczynka uczy się życia, ale przypadkowo też rzeczy zupełnie nieodpowiednich dla 5 latki. Jako jedna z nielicznych od urodzenia potrafiła panować nad przemianą.
" - Alfie. Nie. Alfie. Kurwa! Alf, to pięciolatka! Przedszkolaki NIE PIJĄ WÓDKI! - rzuca zdenerwowany Mickey, widząc Alfiego pojącego młodą przezroczystym, śmierdzącym płynem.
- A co, mam pić sam? - rzuca alfa, jak gdyby nigdy nic."
_________________________________________________________________________________________________________________________________
sprawność:
fizyczna: Ta dziewczynka ma predyspozycje do zostania silną i niezwykle wytrzymałą waderą. Trening czyni mistrza, a Lilu ma przed sobą mnóstwo czasu. Jak na razie jest nieco zwinniejsza od swoich ludzkich rówieśników, a jej małe wilcze ząbki są bardzo ostre. Ma zapasy niespożytej energii, więc nigdy się nie męczy. Taki typowy ruchliwy dzieciak.
mentalna: jak każde dziecko jest wrażliwa i łatwo ją wystraszyć. Ale jako sierota ma traumę, gdy słyszy słowo "rodzić". Staraj się więc nie mówić o rodzinie w jej obecności.
szczegółowe informacje
głos: Nieidealna
wzrost: 119 cm
kolor oczu: Czarne jak węgielki
kolor włosów / sierści: Jej włosy są ciemnoorzechowe, natomiast sierść na razie bura, kolor się ustabilizuje, kiedy osiągnie dojrzałość płciową jako wilk.
ulubiona forma: Ludzka, w wilczej przecież nie może przytulać się do swojego męża
choroby: Niestety jest jedną z tych likantropów, co rosną w wilczym tempie. Jej życie jest zatem znacznie skrócone.
uzależnienia: Tak, na pewno. Pięcioletnia narkomanka... Nie, żarcik.
stosunek do:
- wilkołaków: "pobawmy się!"
- watah: " a Alfie jest?"
- samotników: "O, też jesteś sam, jak ja kiedyś!"
- ludzi: "pobawmy się!"
- łowców: " mój mąż was pozabija skurwysyny!"
poniedziałek, 23 marca 2015
Smutne Wieści
Z grona watahy odeszła dzisiaj postać. Cassie zmarła na skutek swojej choroby - anoreksji. Nie dało się nic zrobić, organizm był zbyt wycieńczony. Zostawiła jednak wiadomość na swoim biurku w BB, jakoby w watasze miałby znaleźć się ktoś inny niż do tej pory.
Czy dotychczasowe życie watahy ulegnie zmianie? Co się stanie, gdy do stada dołączy ktoś, kogo nikt by się nie spodziewał?
Czy dotychczasowe życie watahy ulegnie zmianie? Co się stanie, gdy do stada dołączy ktoś, kogo nikt by się nie spodziewał?
~ Mickey (targaryen)
Hejo!
To znowu ja, burak. Po pierwsze, chciałabym poznać Wasze opinie na temat szablonu. Podoba się, czy nie? Zmienić go czy też zostawić?
Po drugie, cieszę się, że jednak blog jakoś jeszcze żyje, a i nowe osoby się przyłączają! Nawet nie wiecie jak to cieszy! Przy okazji, chciałabym poprosić o promowanie w miarę możliwości tego bloga, będziemy Wam bardzo wdzięczni!
A teraz krótka, nieobowiązkowa ankieta:
- Co Waszym zdaniem musi się zmienić na tym blogu?
- Czy jesteście "za" wprowadzeniem towarzyszy, to znaczy naszych pupili? Chodzi mi tutaj o informacje w pigułce o zwierzakach postaci.
- Czy jesteście "za" wprowadzeniem playlisty? Auto odtwarzanie było by wyłączone.
- Czy podoba Wam się system punktacji, czy może wymaga zmiany/usunięcia?
- Czy jesteście za "powiązaniami", czyli postami informacyjnymi, kogo Wasza postać zna i jaką z nimi ma relacje? Było by to też miejsce, gdzie można takowe ustalać.
- No i oczywiście wygląd, czyli to jak Wam się podoba szata graficzna bloga, co jest wspomniane na samej górze.
- Takie luźne pytanie, czy bylibyście za przeniesieniem bloga na forum?
Za wszelkie odpowiedzi dziękuje z góry! :*
Ah! Prawie zapomniałabym o najważniejszym. Myślę całkiem poważnie nad przeprofilowaniem bloga. Cóż by to znaczyło? Że zamiast watahy, byłoby to po prostu miasto, a wilkołaki nie musiałby należeć do watahy. Podoba Wam się takie wyjście?
[PS. Mickey, ty weź się jakoś ze mną skontaktuj!]
Od Mickey'a cd. Deer
Nie spodziewał się takiego pytania. Przed chwilą tu przyszła, a już kompletnie zmienia temat. Nie ufał jej, zresztą jak każdemu samotnikowi, poza tym przyszła w dość niewłaściwym momencie. Był roztrzęsiony i smutny, nie miał siły niczego ukrywać, nie chciało mu się zgrywać wybranka losu. Słysząc padające pytanie mimowolnie się spiął. Palce przestały uderzać w struny, a czujny wzrok chłopaka omiótł dziewczynę od stóp do głów. Powoli odłożył gitarę na bok, wstał i podszedł do dziewczyny. Nachylił się nad małą istotką przechwycił wzrok jej dużych, błękitnych oczu. Jego ślepia wyrażały raczej myśl: "Jeszcze jedno słowo i rozszarpię ci tchawicę", ale było to normalne spojrzenie, gdy ktoś go zdenerwował.
Nie miał siły ukrywać emocji, ale nie zamierzał czegokolwiek wyjawiać obcej osobie. Schylił się, tak że jego wargi niemal muskały uszy dziewczyny.
- Obawiam się, ze nie uzyskasz odpowiedzi. Nie mam w zwyczaju odpowiadać na pytania samotników kompletnie niezwiązane z watahą. To przeczy zasadom. - zrobił krok do tyłu i luźno oparł się o spróchniałą i pokrytą grzybem ścianę szopy. O ile BB był już pięknie wyremontowany, to wszystkie szopy wymagały jeszcze mnóstwo pracy. Poczuł chłód bijący od desek, ale zamarł w bezruchu, obserwując przybyłą. Deer nie dała nasycić się chwilą ciszy, bo już rzuciła kolejnym pytaniem.
- Czyli jednak działa tu jakaś wataha? - mruknęła, nie przejmując się kompletnie niemą groźbą Alexa.
- Owszem.
- Jesteś alfą?
- Nie. - w charakterystyczny sposób przeciągnął ostatnią samogłoskę. - Nie miałbym głowy to zajmowania takiego stanowiska. Za dużo użerania się z członkami. Choć i jako beta nie mam lekko, a Alfie czasem musi gdzieś wyjechać. - przez krótką chwilę zdążył uświadomić sobie jaki był niegrzeczny. Zmieszanie jego osobowości z porządną betą było na porządku dziennym. - Wybacz za moje wcześniejsze zachowanie. mam dużo na głowie, a i dzisiejszy dzień jest do dupy. Rozumiem, że chcesz dołączyć, tak? - spytał, jakby wcale nie znał odpowiedzi.
- Nie ma sprawy. Tak, myślę, że tak. Długo szukałam watahy... - rzuciła i uśmiechnęła się lekko. I na oblicze Mickey'go wystąpił delikatny uśmiech. Zaraz jednak rozwiało go powtórzone przez Deer pytanie.
- No więc czemu płaczesz? - spytała delikatnie, ale lekko. Bezwiednie popatrzył na nią z takim smutkiem, że odruchowo zrobiła krok do tyłu. Mickey nie zamierzał jednak powtarzać swojego błędu z niegrzecznymi odzywkami i odpowiedział.
- Rocznica śmierci mojego taty oraz odejścia od niego mojej mamy. Ironia losu, nieprawdaż? Ale nieważne. Skoro postanowiłaś dołączyć wypadałoby pokazać ci tereny. BB jest niedaleko, więc może tam przenocujemy, a z samego rana ruszymy zwiedzać. Co ty na to?
Deer?
Od Deer c.d Mickey'a
Czy tylko ta rudowłosa szczupła osóbka o prawie białej cerze, miała takiego pecha? Fakt faktem wilcze ciało zapanowało nad nią do tego stopnia by szukać "swojego". Od kilku miesięcy nie widziała żadnego lykantropa, jedynie wsłuchiwała się w ich pieśni. Im bliżej było pełni tym bardziej musiała panować nad sobą by nie zamienić się w wilkołaka. Było to na tyle trudne, że zadawała sobie ból.
Dzisiejszego wieczora usłyszała specyficzny głos, jakby pełen rozpaczy i goryczy, doprawiony samotnością. Głos tego chłopaka. Instynkt nakazał jej znaleźć jednego ze swoich, a że zbliżała się pełnia przeczucia nie dało się zatrzymać. Niewiele przyduża szara bluza ułożyła się doskonale na jej szczupłym ciele, Deer poczuła zapach dziewczyny. W starej szopie, unosiło się dużo wymieszanych w sobie wilczych zapachów, jednak zdekoncentrowana dziewczyna nie mogła się skupić i ich przestudiować. Według jej odczuć lepiej może wpierw się przedstawić, ale nie miała za złe manier chłopaka.
- Jestem Deer - wyszeptała po chwili.
Usłyszała ciche brzdąknięcie strun w gitarze, od razu w duchu się uśmiechnęła. Gitara? Super!
- Mickey - odpowiedział krótko i zwięźle, widać było że jej nie ufa.
Czy to przez te rude włosy? Desiree nadal rozbawiona poprzednią sytuacją zaśmiała się cicho, chłopak spojrzał na nią pytająco.
- Przepraszam - zachichotała cicho, osłaniając rękawem twarz.
Po chwili jednak jej śmiech przeistoczył się we smutek, sytuacja z Kyle'm ją doszczętnie dobiła. Dlatego woli być wilkiem. Może zapomnieć o tych wszystkich rzeczach, które starają się jej poderżnąć gardło na każdym kroku. Zastanawiała się czy złośliwie i kpiąco odpowiedzieć na jego pytanie, ale "leżącego" się nie kopie.
- Czy, czy tutaj jest więcej wilkołaków? - zapytała i jak gdyby nigdy nic, usiadła na ziemi, wpatrując się w dziurę w dachu, która zastąpiona była dużym oknem. Na niebie migotały spokojnie gwiazdy, które Deer po prostu uwielbiała.
- Więcej to znaczy? - głos chłopaka stał się podejrzliwy, co ją lekko wystraszyło.
- Czemu płaczesz - uderzyła w sedno.
Skoro nie chciał odpowiadać na jej pierwsze pytanie, postanowiła się nie wychylać i z grzeczności zapytać co się tak właściwie dzieje.
Mickey?
niedziela, 22 marca 2015
Od Mickey'go cd. Deer
To był jeden z tych wieczorów, kiedy pustka po stracie ojca nie dawała się zapełnić w żaden sposób. Jedynym wyjściem było uwolnienie emocji z siebie. Alfiego nigdzie nie było, a Mickey nie miał ochoty rozmawiać o swojej przeszłości z dziewczynami z watahy. One o niczym nie wiedziały, poza tym, zbyt trudno mu się o tym mówiło. Kiedy pierwszy raz opowiedział wszystko Alfie, zajęło mu to nieco ponad 1,5h, a bynajmniej nie miał ochoty na takie zwierzenia. Otworzył więc szeroko drzwi BB, pozwalając by wilgotny wiatr wpadł do środka, oplatając jego ciało. Poczuł się orzeźwiony i w przypływie wspomnień rzucił się do przodu przyjmując ciało wilka.
Nie pamiętał ile biegł. Co jakiś czas zatrzymywał się i wył, aż był zbyt zmęczony by kontynuować. Dowlókł się tylko do szopy z ekwipunkiem dla stada, umieszczonej w środku lasu, otworzył swój plecak i wciągnął na siebie ubranie. W kącie, jak zwykle leżała jego gitara, która nie wiadomo kiedy chwycił i zatracił się w brzdęku strun uderzanych bez opamiętania jego ręką. Śpiewał to, co zawsze, gdy napadał go taki nastrój - "Zombie" Cranberries. Lekko kiwał się na boki, zmieniając riffy i bicie. Nawet się nie spostrzegł, kiedy słońce całkowicie zaszło i kiedy przestał grać poczuł, że jego oczy są zapuchnięte, a policzki mokre od łez.
Cały się spiął, gdy usłyszał wycie. Postanowił jednak nie szukać właściciela głosu. Wiedział, że wkrótce trafi do szopy wiedziony zapachem sfory. I nie mylił się.
Wkrótce do drzwi zaczął dobijać się biały wilk. Haryarti nie był głupi i nie zamierzał otworzyć. Byłoby to zbyt niebezpieczne. Wilkołaki w wilczym ciele stają się jeszcze bardziej nieprzewidywalne. Stanął przy drzwiach i rzucił tylko: "Przemień się". Wadera, jak się okazało to jednak kobieta, chyba zrozumiała, bo już po chwili przez wizjer widział tylko nagą rudowłosą dziewczynę. Zmieszany szybko otworzył drzwi , bez słowa podał jej plecak z ubraniami Alaski, raczej nie będzie mu miała za złe i odwrócił się plecami do przybyszki. Zdawało mu się, że na jej twarzy widzi rozbawienie sytuacją, ale zignorował to. Poczekał, aż wilczyca się przebierze, po czym wrócił jak gdyby nigdy nic do gitary i zajął się strojeniem. Z uwagą patrząc na struny postanowił rozpocząć rozmowę. W końcu był betą, nieprawdaż?
- Kim jesteś? - tradycyjnie spytał, ocierając z policzka zagubioną łzę. Wizyta nieznajomej wcale nie uciszyła wspomnień, wiec teraz siedział z gitarą na kolanach, przygryzając wargę.
Nie pamiętał ile biegł. Co jakiś czas zatrzymywał się i wył, aż był zbyt zmęczony by kontynuować. Dowlókł się tylko do szopy z ekwipunkiem dla stada, umieszczonej w środku lasu, otworzył swój plecak i wciągnął na siebie ubranie. W kącie, jak zwykle leżała jego gitara, która nie wiadomo kiedy chwycił i zatracił się w brzdęku strun uderzanych bez opamiętania jego ręką. Śpiewał to, co zawsze, gdy napadał go taki nastrój - "Zombie" Cranberries. Lekko kiwał się na boki, zmieniając riffy i bicie. Nawet się nie spostrzegł, kiedy słońce całkowicie zaszło i kiedy przestał grać poczuł, że jego oczy są zapuchnięte, a policzki mokre od łez.
Cały się spiął, gdy usłyszał wycie. Postanowił jednak nie szukać właściciela głosu. Wiedział, że wkrótce trafi do szopy wiedziony zapachem sfory. I nie mylił się.
Wkrótce do drzwi zaczął dobijać się biały wilk. Haryarti nie był głupi i nie zamierzał otworzyć. Byłoby to zbyt niebezpieczne. Wilkołaki w wilczym ciele stają się jeszcze bardziej nieprzewidywalne. Stanął przy drzwiach i rzucił tylko: "Przemień się". Wadera, jak się okazało to jednak kobieta, chyba zrozumiała, bo już po chwili przez wizjer widział tylko nagą rudowłosą dziewczynę. Zmieszany szybko otworzył drzwi , bez słowa podał jej plecak z ubraniami Alaski, raczej nie będzie mu miała za złe i odwrócił się plecami do przybyszki. Zdawało mu się, że na jej twarzy widzi rozbawienie sytuacją, ale zignorował to. Poczekał, aż wilczyca się przebierze, po czym wrócił jak gdyby nigdy nic do gitary i zajął się strojeniem. Z uwagą patrząc na struny postanowił rozpocząć rozmowę. W końcu był betą, nieprawdaż?
- Kim jesteś? - tradycyjnie spytał, ocierając z policzka zagubioną łzę. Wizyta nieznajomej wcale nie uciszyła wspomnień, wiec teraz siedział z gitarą na kolanach, przygryzając wargę.
Deer?
Aktualizacja kart
Karta Mickey'go <bety> została zaktualizowana. W najbliższym czasie stanie się to również z kartami Alaski i Cassie. Zmieniłam konto, odtąd opowiadania wysyłajcie na targaryen, nie Szwecja162. Mam nadzieję, że wataha więcej nie upadnie.
Info dla Buraka:
Soreczka, ze nie ma mnie na gg, ale zapomniałam hasła i numeru :D
Info dla Buraka:
Soreczka, ze nie ma mnie na gg, ale zapomniałam hasła i numeru :D
~ Mickey (targaryen)
Od Deer
- Erwi jesteś okropny! - krótkowłosa blondyna zaśmiała się głośno czując ciepłe usta swojego ukochanego na szyi.
Brunet w okularach zawtórował jej śmiechem.
- Jak dzieci - w drzwiach stanęła ognisto włosa dziewczyna.
Światło lampy oświetliło jej twarz. Stała uśmiechnięta, opierając się o stojak na wieszaki trzymając w ręce rekwizyt miecza.
- Zazdrościsz mi Deer - blondyna odsunęła się chłopaka i podeszła do stolika łapiąc za niewielką, niebieską torebkę.- Idziemy dzisiaj wieczorem do klubu ja, Erwin, Annie, Kyle i Luke. Mam za zadanie wyciągnąć cię z nami. Na prośbę Kyle'a.
Rudowłosa Desiree słysząc to imię lekko się wzdrygnęła. Miała swoją zasadę, nie chciała jej łamać.
- Ech, no cóż... Szczerze powiedziawszy - zaczęła lecz przerwał jej chłopak o imieniu Erwin.
- Desiree daj już sobie spokój. Masz 20 lat to czas kiedy możesz się wyszaleć. Nie zgrywaj niedostępnej, bo staniesz się starą dziewicą z kotem.
- Erwin - blondyna go upomniała, chociaż dobrze o tym wiedziała, że brunet ma rację.
- Rozmawialiśmy już na ten temat - Deer zmieniła ton na lekko zdenerwowany. Nikt nie miał prawa jej rozkazywać.- Po prostu nie znalazłam nikogo odpowiedniego. Ale... dobrze pójdę z wami.
- No i super, to do wieczora - uśmiechnięta blondyna podbiegła do rudowłosej i pocałowała ją w policzek.
***
Na ten wieczór nie chciała ubierać się wyjątkowo. Nie obchodził ją chłopak o imieniu Kyle, ani żaden inny. Dlaczego? Bo miała zasady. Bo była wilkołakiem.
Wyciągnęła z szafy niechętnie czerwono-czarną koszulę w kratę i czarne spodnie, by kontrastowały ze sobą. Zrobiła kilka kresek nad swoimi niebieskimi oczyma, poprawiła także rzęsy, zrobiła wysokiego kucyka. Rude włosy oplotły jej szyję i ramiona, jak ogień muskający wosk, sprawiający że topi się on w męczarniach.
Była jak ogień - gorąca ale i zarazem chamska, nie znająca granic, łamiąca zasady dziewucha o rudych włosach.
Czekała na nią cała ekipa. Mercii, Erwin, Annie i Luke. Kyle stał z boku, miał na sobie krótkie czarne spodnie i bluzkę na ramiączkach w kolorze moro. Szatyn spoglądnął w jej stronę i uśmiechnął się lekko. W jego oczach Deer zauważyła błysk zadowolenia. Znała go doskonale, od dwóch lat byli dobrymi przyjaciółmi. Chłopak jednak chciał by doszło do czegoś więcej, jednak zawsze Desiree miała jakieś "ale". Wszyscy roześmiani ruszyli w stronę rynku, Deer i Kyle szli z tyłu.
- Wszystko ok? - spytał szatyn spoglądając na jej słodkie usta.
- Jak najbardziej - ucięła rozmowę.
Przystanął na chwilę i szepnął cicho jej imię. Kilka kroków dzieliło ich od siebie i bariera Deer. Podszedł bliżej ujął w dłonie jej twarz. Desiree zaparła się nagle, poczuła jak po jej ciele przechodzi dreszcz, kiedy przejechał ręką po jej biodrze.
Źrenice dziewczyny rozszerzyły się nagle. Melancholijny, śpiewny głos wydobywający się z czyjejś wilczej krtani, obiegł jej głowę. Odsunęła się od Kyle'a gwałtownie, głośno zasapała.
Wilkołak.
Tak dawno nie słyszała głosu jednego ze swoich.
- Przepraszam - wydała z siebie cichy jęk i zaczęła biec w przeciwną stronę.
Wybiegła z miasta na leśną dróżkę, gdzie jej ciałem szarpnęła wilcza forma. Białe futro mknęło przez las zatrzymało się dopiero p kilku minutach. Uwolniła wilczy głos unosząc głowę w górę. Instynkt nakazał jej wołać lykantropa.
Ktoś?
sobota, 21 marca 2015
Desiree "Deer" Wells
Desiree "Deer" Wells
To jest Deer. Ma 20 lat, a urodziła się 13 sierpień 1995 roku w Colorado w Denver. W watasze działa jako tropiciel i jest z tego powodu bardzo dumna, chociaż marzy jej się władza. W ludzkim świecie pracuje w miejscowym teatrze jako aktorka drugoplanowa (marzy że kiedyś będzie główną bohaterką spektakli.)
Sprawy sercowe: chłopcy... Oni się dopiero za nią oglądali. Wiadomo przecież dlaczego - była, jest i będzie rudzielcem. Na swojej drodze spotykała zarówno zachwyt jej nietypową urodą jak i słyszała wyzwiska. Deer jednak nie ma ochoty pokochać kogoś kto nie jest wilkołakiem gdyż jest to sprzeczne z tradycją watahy w której się urodziła. Dzięki temu jest stu procentowym wilkołakiem bez domieszki krwi ludzkiej. Wychowana na tej zasadzie popiera ją i stara się "trzymać łapy przy sobie" jeżeli chodzi o ludzi, nawet jeżeli często dostaje od nich wręcz nachalne propozycje, a jej stosunek do owych mężczyzn pozostaje w jej odczuciu negatywny.
Rodzina:
- Rosalie Wells - matka. Została zabita przez łowców, gdy Deer miała dwanaście lat. Dobrze wspomina matkę, chociaż każde słowo wypowiedziane z jej ust o Rosalie łamie się na miliony części potocznie zwanymi łzami.
- Trevor Wells - ojciec. Załamał się psychicznie po śmierci żony i przysiągł zemstę na łowcach. Dzięki pomocy innych członków watahy udało się mu wychować córki i dwóch synów.
- Rose, Emily, Susan - starsze siostry. Ich stosunki są bardzo dobre, chociaż Emily i Desiree są pokłócone. Często do nich dzwoni, wysyła listy, rozmawia przez portale społecznościowe, dzięki temu jest na bieżąco jeżeli chodzi o sprawy związane z jej rodzinnymi stronami.
- Joshua, James - starsi bracia. Panują nad watahą w mieście w Colorado w Denver. Zawsze uważali się za lepszych ale Deer niezwykle wiele im zawdzięcza. W końcu to są jej bracia zrodzeni z tej samej krwi, co nie?
CHARAKTER
Jakie to niegrzeczne kłamać! A tfu, tfu! Mogłabym napisać w tym punkcie, że Desiree jest miła i uczynna ale po co, skoro jest to czystą nieprawdą? Zachowuje się dokładnie tak jak chłopak, pluje na ziemię, je głośno, przeklina soczyście, siorbie itp. Podziwiam osoby, które mogą towarzyszyć Deer na jej drodze życia. Dziewczyna bywa opryskliwa i pyskata, lubi się przeciwstawiać i utrzymywać swoją rację, nawet jeżeli jej nie będzie posiadała. Dla własnego dobra po prostu zacznij rozmowę od zwykłego "Cześć", a nie "Hej ty! Tak ty. Sprzedaj twarz, po co ci dwie dupy". Jest twarda, wszelakie obelgi spływają po niej jak deszcz to samo z pochwałami, powiedzenie "Ale ty jesteś mądra" jest dla niej pretekstem do obrażenia się. Łatwo jest stwierdzić iż dziewczyna rzeczywiście posiada ADHD - jest ruchliwa, szybko się denerwuje oraz często krzyczy. Jest lekko walnięta, często nie myśli racjonalnie, a co za tym idzie popełnia dużo błędów. Po prostu do siebie nikogo nie dopuszcza, chyba, że jej się coś przestawi w głowie. Zjedzenie za dużo cukierków powoduje mega uderzenie energii, czytaj Desiree będzie się głośno śmiała, przeklinała oraz śpiewała (dobre dla tych co chcą ją... no ten... aaa wy zboczuchy o czym myślicie!? Chcą ją rozbawić swoim suchym i w ogóle nieśmiesznym żartem.) Dużo gada, dużo milczy (czy to się kalkuluje?). Nienawidzi plotek zwłaszcza krążących w niewielkim gronie i na jej temat. Szybko znajduje winowajcę, a że posiada dobre serduszko i duszyczkę, daje mu do zrozumienia, że nie powinien tak już nigdy robić. Od czasu do czasu relaksuje się paląc, ale nie tam zwykłe papierosy ba cygara! Czuje się w tedy jak córka mafioza w glanach, zresztą lubi Włochy bo stamtąd pizza... Zgrywa lekko głupawą ale to serio inteligentna osoba. Lubi oglądać filmy i obżerać się w tym czasie dużą ilością popcornu. Uwielbia się bać co jest niespotykane u większości osób. Dreszczyk emocji pobudza jej wyobraźnię i stymuluje do działania. Bywa także leniwa, objawia się to często kiedy ma do wykonania jakąś super ciężką pracę. Nie za bardzo kręci ją powtarzanie tego samego w kółko, lubi gdy coś się wokół niej dzieje. Pościgi, helikoptery, czarne kapelusze i pistolety! Jak to mawiają "Za mundurem panny sznurem", Deer uwielbia facetów, którzy zawodowo są żołnierzami albo mają pełno tatuaży na ciele. Wtedy to normalnie pada i nie wstaje. Jest pasożytem - nigdy nie przepuści okazji, żeby za darmo się najeść lub cokolwiek innego. Potrafi być bardzo poważna, ale tylko wtedy gdy bardzo tego chce. Lubi sobie popłakać, często to robi w odosobnieniu, użalając się nad swoim losem. Nienawidzi wytapetowanych lasek z widocznym dekoltem (na trzy kilometry) i niegrzeszących rozumem. Streszczając wszystko - Deer nie da się nie lubić, zwłaszcza kiedy dziewczyna często wręcz nachalnie zmusza każdego do rozmowy. Desiree tak naprawdę ma dobre i szczere serce oplecione ze wszystkich stron łańcuchem zwanym przeszłość. Nawet w najgorszych chwilach stara się wszystkich pocieszać wmawiając sobie, że będzie okey, chociaż sama wie że jest to po prostu zwykłą nieprawdą. Jak już kogoś pokocha to kocha szczerze i bez opamiętania, gotowa ponieść śmierć w razie konieczności ratowania drugiej połówki.
HISTORIA
Deer urodziła się jako ostatnie dziecko pary wilkołaków. Od najmłodszych lat dziewczynka była skazana na "walkę" o byt ze starszym rodzeństwem. Dziewczynce towarzyszyły częste kłótnie, płacz i odepchnięcie przez swoich braci, nie chciała spędzać czasu ze swoimi siostrami. "Bo jesteś dziewczyną, nie możesz należeć do naszej paczki!" Deer zahartowała się niesamowicie, dzięki dorastaniu w takim środowisku. Pewnego dnia z okazji piętnastych urodzin jej siostry Susan, odbyło się honorowe pierwsze polowanie księżniczki. Deer jako najmłodsza miała za zadanie pilnować wraz z kilkoma członkami wejścia do lasu i w razie czego osaczyć zwierzynę. Wróciła tylko jej siostra i ojciec, cały zakrwawiony. Łowcy zabili Rosalie, a Trevor stanął w jej obronie. Susan miała wyrzuty sumienia, ponieważ podczas gonienia zwierzyny, posłuchała matki i uciekła zostawiając ją oko w oko z myśliwymi. Cała rodzina pogrążyła się w żałobie, ojciec obwinił się za śmierć swojej ukochanej i odbył samotną wędrówkę w góry. Zdeterminowani synowie przejęli władze i zaczęli panować nad watahą. Między rodzeństwem wybuchały sprzeczki, dlatego Deer postanowiła się wyprowadzić by powstrzymać rozpad rodziny. Według członków watahy następcą alfy powinna być Deer, ponieważ ona zawsze była tą "najważniejszą" oczkiem w głowie rodziców - to tylko dlatego, że miała inny kolor włosów niż ktokolwiek w rodzinie, wszyscy ludzie ją za to dyskryminowali.
SPRAWNOŚĆ:
fizyczna: Deer niestety nie miała szóstki z wychowania fizycznego. Zawsze była we wszystkim najgorsza - rzut kulą, skok w dal, gry zespołowe. Oczywiście w wilczej formie każdy radzi sobie lepiej, ale Deer uważa się za ekspertkę w "wjeżdżaniu z buta" Niegdyś fascynował ją kickboxing, dzięki swoim bracią i ojcu nauczyła się kilku dobrych ciosów, lecz jedynie nogami. W jej nogach jest dużo siły, potrafi biec w ludzkiej formie sprintem przez pół godziny, co fizycznie dla mało wysportowanej osoby jest realnie nie możliwe. Desiree jest bowiem osobą, a tu wymienię, że jedną z niewielu, która potrafi zatrzymać w sobie cechy wilcze (więcej o tym w ciekawostkach). Na pewno dziewczyna posiada silne kciuki i zręczne palce przez nawalanie w gry komputerowe. Wychwalany jest u niej także dokonały węch w postaci wilczej, co przyczynia się do tego że świetnie tropi, szybko podejmuje zapach osoby lub zwierzyny i wpada w trans szukania.
mentalna: psychika dziewczyny jest w sumie w normie, chociaż często się lekko łamie. Brak oparcia ze strony kogokolwiek znajomego doprowadził u Deer do ukrycia swych prawdziwych emocji pod żelazną maską. Najgorszy ból sprawia jej gdy ktoś trafia w samo sedno. Momentalnie zaczyna płakać, staje się zupełnie inną osobą - z twardej i wesołej Deer na delikatną i bezbronną małą Desi. Ma duży żal do osób, które bez przerwy się z niej śmieją i wytykają błędy, zawsze wtedy zgrywa twardziela, ale tak naprawdę wtedy niezwykle boli ją serce.
SZCZEGÓŁOWE INFORMACJE
głos: kiedy usłyszysz słodki i melancholijny głos, od razu przed twymi oczami pojawi się obraz Deer. Dziewczyna nie umie śpiewać pięknym syrenim głosem, aczkolwiek umie wykrzesać z siebie co nieco. Uwielbia słuchać jak ktoś śpiewa. Grimes - Genesis
wzrost: Deer jest osobą niezwykle niską, mierzy sobie ledwie 1,64 centymetry.
kolor oczu: Niebieskie jak czyste, nieskazitelne niebo.
kolor włosów / sierści: jak widać na zdjęciu włosy Deer są rudo-lisie. Ma gęstą, długą i niezwykle zdrową czuprynę. Co dziwne i niezwykłe zarazem włosy Deer ciemnieją w na jesień, a rozjaśniają się z początkiem wiosny (dzięki jej włosom określisz czy zbliża się plusowa temperatura). Futro wilczej formy Deer, wyróżnia się kilkoma rzeczami, a jedną z nich jest częsta obecność tak zwanych rzepów, które przyklejają jej się do futra. Desiree pochodzi z ciepłych rejonów świata dlatego, jej futro nie ma potrzeby być grube, jednakże w zimie ciało wilczycy pokrywa śnieżnobiała i puszysta warstwa sierści. Z początkiem wiosny jej zbroja linieje, a to jest dopiero utrapienie! Wszędzie pozostawia ślady swojej obecności czyli sierść. Nawet w ludzkiej formie, uczuleni na futro ludzie będą z impetem kichać w tym czasie.
ulubiona forma: jest to na równi. Ludzkie ciało posiada wiele wad, równie jak wilcze. Deer nie ma swojej ulubionej formy, chociaż bardziej woli chyba wilczą, bo nie musi chodzić w obcisłych ubraniach podczas spektakli.
choroby: jej pradziadek miał nowotwór, na szczęście nie złośliwy i udało mu się go przezwyciężyć. Mimo tego Deer często martwi się o to iż i ona będzie miała raka.
uzależnienia: kakao. Deer nałogowo pije kakao. Uwielbia ten smak czekolady i mleko, które wręcz rozpływają się jej w ustach. Po za tym także pali często cygara. Alkohol pije w czasie jakiś specjalnych okazji, już po kilku łykach się upija i gada bzdury.
stosunek do:
- wilkołaków: podziwia każdego wilkołaka z osobna, jedna często niektórzy ją irytują. Jak wspominałam woli bardziej wilkołaki od ludzi.
- watah: "im nas więcej tym weselej!" Deer zawsze odnajdzie swoje miejsce w towarzystwie, zwłaszcza wilczym. Mimo iż nie jest ani alfą ani wysokiej rangi wilkiem, lubi sobie wszystkich podporządkować pod swoje rządy.
- samotników: zawsze będzie starała się przekonać samotnika do wstąpienia do watahy. Zawsze szybko się do kogoś przywiązuje i trudno jej zerwać więzi
- ludzi: neutralny chociaż denerwują ją ludzcy mężczyźni ( wilkołaki mają jakiś honor przynajmniej...)
- łowców: nienawidzi każdego z osobna, jak można być neutralnym w stosunku do kogoś kto zabił ci matkę?
CIEKAWOSTKI
>> Stając oko w oko z łowcą ze strzelbą, Deer zamiera w ruchu. Kilka razy omal nie zginęła widząc wpatrującą się jej w oczy lufę pistoletu. Należy pamiętać by zawsze w lesie przybiec jej na ratunek.
>> Desiree potrafi zatrzymać swoją transformację. Niewiele osób to potrafi i jest dość duże ryzyko że przy zatrzymywaniu sobie ogona można albo całkowicie zamienić się w wilka, albo połamać sobie kości...
>> Gdy Deer się nadmiernie ekscytuje lub jest podniecona wyrastają jej samoistnie uszy.
>> Dziewczyna boi się strzykawek z igłami i wind.
>> Gdy była mała często przynosiła w wilczej formie, znalezione ranne zwierzęta i się nimi opiekowała.
>> Deer uwielbia dostawać czekoladki i kwiaty, pod warunkiem iż to bedą jej ukochane różnokolorowe maki i słodycze bez alkoholu.
>> Jest metalem, chociaż rzadko nosi glany ze względu na delikatne stopy.
>> Jest działaczką na rzecz ochrony przyrody.
>> Uwielbia imprezować i tańczyć, chociaż wie od jej kroków można dostać oczopląsu.
>> Jest mistrzem kuchni! Umie ugotować makaron... i w ogóle. Sama duźo oczekuje od kucharzy, ale zadowala ją nawet kanapka z serem.
>> Chciałaby pojechać do Arizony i poobserwować tam w nocy gwiazdy i niebo. W ogóle zwiedzić trochę świata.
By MagicznaPL
piątek, 20 marca 2015
REANIMACJA
Wiecie, to bolesne kiedy Twoje "dziecko" umiera w męczarniach. Bardzo, bardzo namęczyłam się nad tym blogiem. Pamiętam jak siedziałam trzy, cztery dni nad zakładką z terenami i jęczałam, że nie dam rady, że już nie nadaje się do tego, że po co męczyć się nad czymś, co i tak upadnie. Ku mojej rozpaczy, stało się to bardzo, bardzo szybko. Poddałam się i przez parę dni nie wchodziłam tutaj, nie chcąc zastać pustki. To nie tak miało być. Dziś wzięłam się w garść. Nastała nowa era dla Wilczymi Tropami.
+ Jak widzicie, stron coś ubyło. Nie martwcie się, nadal one są, tylko linki są w zakładkach. Sprawy fabularne (opis rasy itp) są w fabule, regulamin i FAQ zostały połączone, a taki sklepik znajduje się w systemie punktowym.
+ Zmienił się wygląd podstrony członkowie. Zamiast obrazków mamy tak zwane podpisy, które wyglądają schludniej i są łatwiejsze do uzupełniania niż wcześniejsza wersja.
+ Są nowe formularze. Bez obawy, nie są to wielkie zmiany. Poprawione wersje proszę wysyłać do buraka, czyli Pinciak.
+ Nasz MG ma teraz nowe wcielenie. Wiem, że nie był zbyt aktywny, ale samej ze sobą pisać nie będę, prawda? xD W każdym razie, teraz jest to Pan Babadook. Więcej o nim tutaj.
+ Jest nowy punkt w regulaminie w związku z niedawną sprzeczką. Brzmi on następująco:
Na liście obecności są:
- Alfie,
- Alex,
- Alaska,
- Deer,
- Lulu
- Alaski,
- Hayley,
ZMIANY:
+ Wygląd. Jak widzicie, zmienił się wygląd. Szablon został pobrany ze strony graphical thoughts. ;D+ Jak widzicie, stron coś ubyło. Nie martwcie się, nadal one są, tylko linki są w zakładkach. Sprawy fabularne (opis rasy itp) są w fabule, regulamin i FAQ zostały połączone, a taki sklepik znajduje się w systemie punktowym.
+ Zmienił się wygląd podstrony członkowie. Zamiast obrazków mamy tak zwane podpisy, które wyglądają schludniej i są łatwiejsze do uzupełniania niż wcześniejsza wersja.
+ Są nowe formularze. Bez obawy, nie są to wielkie zmiany. Poprawione wersje proszę wysyłać do buraka, czyli Pinciak.
+ Nasz MG ma teraz nowe wcielenie. Wiem, że nie był zbyt aktywny, ale samej ze sobą pisać nie będę, prawda? xD W każdym razie, teraz jest to Pan Babadook. Więcej o nim tutaj.
+ Jest nowy punkt w regulaminie w związku z niedawną sprzeczką. Brzmi on następująco:
2.2. Nie można zabić innej postaci bez pozwolenia jej właściciela.
2.2.1 Wyjątek: Jak wiadomo, są silniejsi i są słabsi, dlatego nie chojrakujemy i nie prowokujemy silniejszych. W przypadkach nadużyć swego prawa nietykalności, jedna postać może zabić drugą, oczywiście za zgodą administracji.
LISTA OBECNOŚCI:
Każdy, kto chce jeszcze należeć do bloga niech wpisze się w komentarzu. Czas na to macie do 30.03.2015.Na liście obecności są:
- Alfie,
- Alex,
- Alaska,
- Deer,
- Lulu
NIEPOPRAWIONE FORMULARZE
- Alaski,
- Hayley,
- Raven.
PROSZĘ O PRZESŁANIE POPRAWIONYCH FORMÓW.
poniedziałek, 9 marca 2015
Od Micky'ego cd. Raven
Stał w deszczu, omiatając wzrokiem okolicę. Plecami oparty był o ścianę, tak, że deszcz spływał po jego czarnej kurtce prosto na nią. Patrolowanie należało do jego obowiązków. ktoś musiał doglądać terenów w watasze i jej okolic, a że nie mieli patrolującego,padło na niego. Alfie był zbyt zajęty, poza tym on się do tego nie nadawał. Już miał kończyć, kiedy do jego nozdrzy doszedł zapach wilkołaka. Albo wilkołaczki, wszystko jedno. Kiedy wyłoniła się zza rogu podszedł do niej i jak gdyby nigdy nic spytał:
- Kim jesteś?
- Kim jesteś?
Raven?
Od Raven
Tego dnia nikt kto jest normalny, nie zdecydowałby się na pójście na spacer do lasu, a jednak pewna dziewczyna przemierzała teraz błotnisty teren (ze względu na deszcz) i kryła głowę pod kapturem. Miała jedyny cel. Odnaleźć tą watahę. O czym ona mówi? Zgadza się, ona nie była zwyczajnym człowiekiem, lecz likantropem, jednak częściej używano nazwy "wilkołak", czyli pół-człowiek i pół-wilk. Była już wiele razy w tym lesie, ale jeszcze nigdy nie w celu odnalezienia czegoś/kogoś. Powiedzmy, że poszukiwała takich jak ona. Może jej się uda, a może nie. Zwyczajnie potrzebowała schronienia, gdyż w jej "ludzkim" życiu nie było łatwo. Dziadek ciężko choruje, jej rodzice są martwi, a ona? Ona ma problemy z pracą i domem, dlatego odnalezienie watahy wilków będzie jej jedyną nadzieją na... lepsze życie, jeśli można to tak nazwać. Po drodze wyczuwała różne ciekawe zapachy, między innymi zapachy innych wilkołaków. Jest blisko, ale nie jeden raz za bardzo zaufała sobie i swoim zmysłom. Musiała mieć pewność. Po czym nagle, jej orle oko, coś ujrzało. Hm, może to nie było coś, ale ktoś. Dziewczyna podbiegła więc i zobaczyła jakąś osobę. Czuć od niej było wilka.
<Ktoś?>
Od Cassie/ Alexa c.d. Alfiego
Mickey nigdy nie widział by ktoś był tak zachwycony widokiem wielkiego, pluszowego misia. Oczy Cassie wyglądały jak pięciozłotówki, zaświeciły się jeszcze bardziej. Uśmiech JESZCZE bardziej się poszerzył, a dziewczyna, wniebowzięta, spojrzała z radością na Alfiego.
- 18 wiosna. Łał... Jest uroczy! Jesteś najlepszą lafą na świecie! Łał... - podbiegła, potykając się o sukienkę, i jak gdyby nigdy nic przytuliła się do Alfiego. Alfa zaskoczony musiał zrobić krok do tyłu żeby nie upaść. Kiedy Cass w końcu się od niego odczepiła wręczył wielkiego misia. Tym razem on dostał potężnego przytulasa.
Nagle uśmiech dziewczyny zbladł, podobnie jak jej twarz, i z niepokojem popatrzyła na obu przywódców.
- Coś się stało? - spytał Mickey podchodząc do dziewczyny. Nie odpowiedziała. - Usiądź. - mruknął prowadząc ją do swojego fotela. Dziewczyna klapnęła niezgrabnie przytulając do siebie pluszaka.
- Moi rodzice... Powiedzieli, że kiedy skończę 18 lat mam się wyprowadzić... Łał... Ja nie mam gdzie mieszkać... - chłopcy popatrzyli po sobie. Jakby myśleli zupełnie tak samo wzięli krzesła, przysunęli je po obu stronach fotela i usiedli na nich okrakiem. Alex głowił się, jak rozwiązać ten problem. Alfie o dziwo go ubiegł.
- Na górze jest pokój. Co prawda mały, trzeba go jeszcze odremontować, ale wolny. Myślę, że możesz go zająć, masz tu wszystko, czego potrzeba. Łazienka, kuchnia i pralnia. Mikuś nie ma nic przeciwko prawda? - takie złośliwości były u przyjaciół na porządku dziennym.
- Ja ci dam Mikuś, ty Alfusiu. - pokazał mu język. - Wszystko w porządku, nie zgłaszam sprzeciwu. -uśmiechnął się lekko do Cassie. Chyba poczuła się trochę lepiej, bo na jej twarz również wystąpił nieśmiały uśmiech.
- Wspaniale! - odparł Alfie podrywając się z krzesła. - Alex pomoże ci odremontować pokoik. Ja uciekam, cześć. - uśmiechnął się serdecznie do Cass, a Mickiego poczochrał po głowie. W odwecie chłopak rzucił w alfę taśmą klejącą.
Kilka dni później
Alfie? xD
Od Alfiego c.d Mickey'a
Czasem Alfiego to nawet odebranie tortu przerastało. Szczególnie, kiedy kasjerka była ładna, a cukiernia posiadała dość wygodne zaplecze. Spokojnie, to był szybki numerek, a on już po paru(nastu) chwilach był w drodze, zmierzając w stronę BB z tortem i prezentem dla Cassie. Pomińmy to, że Alfie nie potrafił wybierać i kupować prezentów, ani w ogóle święcić takich dni jak urodziny czy gwiazdka. Nie rozumiał ich fenomenu. Nic dziwnego, że na ostatnią gwiazdkę dał Mickey'owi niezwykle wyszukany prezent, jakim jest pianka do golenia (tak dla jaj, żeby dorósł) i pornos typu świerszczyk, a to wszystko kupione na stacji benzynowej, do czego zapytany grzecznie się przyznał, a prezent nazwał "męskim zestawem". Czy ktoś jeszcze wątpi, że z Alfim nie można się nudzić? Kiedy wszedł do BB, pierwsze na co zwrócił uwagę to Cassie, czyli nasza solenizantka, czy jak to się tam mówi. Uśmiechnął się do niej wesoło - jak zawsze - i postawił tort na stoliku.
- Hej mała. Która to już wiosna? - zapytał, po czym dodał - Miałem z prezentem prawdziwy horror. Normalnie to kupiłbym czekoladki, ale... - westchnął i wzruszył bezsilnie ramionami, nie wiedząc co tu dalej mówić. Oczywiście kwestia z gwiazdkowym prezentem nie została zapomniana [choć była raczej miłym wspomnieniem], tak więc Mickey się wtrącił.
- A nie świerszczyk i piankę?
- Nieee, to męski zestaw. Damski zestaw to wino, czekoladki i Fifty Shades of Grey - stwierdził Alfie, który oczywiście musiał się wykazać swoją wiedzą z dziedziny "kobieta". Oczywiście to nie było w prezencie dla Cassie, a... pluszak. Taki wielki, wielki misio-pluszak, który po chwili wniósł do domu. - A to dla ciebie. Wybacz, za denność prezentu.
Cassie, Mickey? ;D
Od Alfiego c.d Cassie
Patrząc na nią zmarszczył brwi. Nie je zbyt często i nie da się na burgera wyciągnąć? Dobrze, to jest dziwne. To Kanada do jasnej cholery, tu wszyscy wsuwają pączki w ilości hurtowej, a ona się boi, że od kanapki utyje? Taak, myślenie Alfiego jest nieco dziwne, ale trzeba go zrozumieć, on je za pięciu, a swoją wagą się nie przejmuje. Co zje to spali latając po lesie. Dlatego zawsze naśmiewa się z ludzi, co jedzą jedynie dietetyczne sałatki i owoce. Przecież życie jest tylko jedno, więc po co marnować je na jedzenie czegoś, czym nawet się nie najesz? Poza tym jako młody facet wręcz obżerał się, by tylko przytyć te parę kilogramów, bo budowa anemika nie pomaga w zawieraniu przyjaźni, a zawsze był tak chudy, że mu kości było widać. Teraz przynajmniej masy nabrał, tyle, że mięśniowej, no bo przecież mięśnie zawsze się przydadzą.
- Ok... ale pijesz coś czasem? - spytał, unosząc brew. No przecież dziewczyna chyba nie chodzi odwodniona, by tylko jakiegoś cellulitu wodnego nie dostać czy bóg wie czego, a przecież nie będą o tych wilczych sprawach rozmawiać na ulicy, a on był głodny jak wilk, a nawet bardziej i w stanie rozszarpać tą małą dziewczynkę, byle tylko się najeść. Porządnie najeść. - Bo wiesz, na zwykłe picie to chyba dasz się wyciągnąć, prawda? Nie każ mi się prosić.
Cassie?
Od Alfiego c.d Alaski
Nie powinna się z nim droczyć. Może Alfie się śmiał, może i działały na niego procenty, jednak raczej nie chciałaby go wkurzyć. To by mogło się naprawdę fatalnie skończyć. Wystarczy parę źle dobranych słów i zły humor, by wpędzić go w furię, a to się zazwyczaj kończy hektolitrami krwi. Nie był zbyt dobry w trzymaniu nerwów na wodzy. Tak szczerze, to w ogóle nie potrafił tłumić w sobie emocji, zawsze musiał znaleźć jakiejś im ujście. Trudno stwierdzić w jakim był teraz humorze, jednak nieźle go odreagowywał.
- Miałaś co do tego jakiekolwiek wątpliwości? - zapytał głosem, który bardziej brzmiał jak ciche warkniecie niż normalne słowa. Nie było ono jednak spowodowane złością, nic z tych rzeczy. Ponownie przytrzasnął ją do ściany, napierając na nią swym ciałem i łapczywie wpijając się w jej usta, podczas gdy jego dłonie z jej talii przemieściły się nieco do tyłu. Po dłuższej chwili odsunął się od niej nieco.
- To zabawne. Myślisz, że jak chwilę poudajesz niedostępną, to rzucę się na ciebie? - powiedział z uśmiechem. Odszedł ze dwa kroki, mając rozłożone ręce jak Jezus z Rio de Janeiro - Jak mnie chcesz, to sobie mnie weź. Nie baw się w głupie gierki - wyzwał ją.
Alaska? XD
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Layout by
TYLER