Łowy i głód
nigdy się nie kończą

poniedziałek, 9 marca 2015

Od Alfiego c.d Cassie

Patrząc na nią zmarszczył brwi. Nie je zbyt często i nie da się na burgera wyciągnąć? Dobrze, to jest dziwne. To Kanada do jasnej cholery, tu wszyscy wsuwają pączki w ilości hurtowej, a ona się boi, że od kanapki utyje? Taak, myślenie Alfiego jest nieco dziwne, ale trzeba go zrozumieć, on je za pięciu, a swoją wagą się nie przejmuje. Co zje to spali latając po lesie. Dlatego zawsze naśmiewa się z ludzi, co jedzą jedynie dietetyczne sałatki i owoce. Przecież życie jest tylko jedno, więc po co marnować je na jedzenie czegoś, czym nawet się nie najesz? Poza tym jako młody facet wręcz obżerał się, by tylko przytyć te parę kilogramów, bo budowa anemika nie pomaga w zawieraniu przyjaźni, a zawsze był tak chudy, że mu kości było widać. Teraz przynajmniej masy nabrał, tyle, że mięśniowej, no bo przecież mięśnie zawsze się przydadzą.
- Ok... ale pijesz coś czasem? - spytał, unosząc brew. No przecież dziewczyna chyba nie chodzi odwodniona, by tylko jakiegoś cellulitu wodnego nie dostać czy bóg wie czego, a przecież nie będą o tych wilczych sprawach rozmawiać na ulicy, a on był głodny jak wilk, a nawet bardziej i w stanie rozszarpać tą małą dziewczynkę, byle tylko się najeść. Porządnie najeść. - Bo wiesz, na zwykłe picie to chyba dasz się wyciągnąć, prawda? Nie każ mi się prosić.

Cassie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by TYLER