Łowy i głód
nigdy się nie kończą

czwartek, 26 marca 2015

Od Deer c.d Mickey'a

- To jasne jak słońce - wymruczała cicho, delektując się zapachem gorącej czekolady, która wręcz pochłonęła całą jej uwagę.- Chociaż... 
- Chociaż co? - uniósł brew do góry, jakby zaraz miała powiedzieć coś niebywale głupiego.
- Prędzej twoja wilcza forma zaatakowałaby mnie niż ja ciebie. Urodziłam się jako człowiek lecz wychowałam w watasze wilkorów - usadowiła się wygodniej i przykrywając lekko zmarznięte nogi kocem.- Kiedy para alfa takich wilków jak moi rodzice doczeka się potomstwa czoło, ręce, nogi i plecy kilkumiesięcznego dziecka smaruje się wilczą jagodą. Może to i niedorzeczne, przecież roślina ta w całości jest trująca, chociaż na szczenięta działa inaczej. Roślina zawdzięcza swoją nazwę chłopom, którzy już za czasów średniowiecza, widzieli jak niektórzy, posądzeni o wilkołactwo i czarodziejstwo, ludzie je zbierają. Watahy tak jak ta, która należała do mojej kochanej matki i ojca, musiała pilnować swoich interesów, dlatego we wczesnym wieku życia noworodka prowokowano przemiany. Wilczy owoc powodował uspokojenie hormonów odpowiadających za wilkołactwo i ich przebudzenie. Krócej, dzieci mające kilka miesięcy zamieniały się po części lub całkowicie w wilkołaki. Przyzwyczajano ich do bólu oraz uczono samokontroli. Wilkołaki, które nie wiedzą, że nimi są zazwyczaj przemieniają się w okresie dojrzewania, między dziwiątym a rzadziej piętnastym szesnastym rokiem życia. Hormony lykantropów toczą walkę o byt z ludzkimi, dlatego jest to takie bolesne i pozbawione jakiejkolwiek kontroli - odłożyła kubek i zaczęła pokazywać ową "bitwę" na swoich rękach uderzając palcami o palce i wydając bojowe dźwięki.-Wilcza jagoda nauczyła mnie, że mogę się kontrolować. 
- Czy to co mówisz w ogóle jest możliwe - popatrzył się na nią dziwnie, nie kryjąc cienia uśmiechu rozbawienia.
Wyskoczyła z koca jak poparzona, spojrzała na niego z wyrzutem i zacisnęła rękę w pięść.
- Nie wierzysz mi? Ha! To się przekonasz patrz! Nikt nie potrafi zrobić tak jak ja!
Deer znacznie odsunęła się od foteli, stanęła na przeciwko dużych i szerokich drzwi prowadzących na taras. Oświetlało ją jedynie marne światło świecące się naprzeciwko. Po szybie spływał z mozołem deszcz, jakby był zainteresowany wyczynem, którego miała przedstawić rudowłosa. Zatrzymanie transformacji wymagało nie lada skupienia, jej ciałem wstrząsnął nagły spazm, włosy na głowie lekko się podniosły jakby zaraz miały się zmniejszyć i wybielić kształtując wilczą głowę. W rzeczywistości przemiana została skupiona tylko na samych wilczych uszach, toteż nie było pretekstu do spowodowania jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu dziewczyny.
- No i co? Jestem kotkiem - zaśmiała się, dumnie unosząc głowę.
- Czy ty upadłaś na gło... - Mickey wstał jakby miał zaraz ją zbesztać (faktycznie to co zrobiła było wręcz absurdalne) jednak nie dokończył swojej kolejnej groźby, którą Deer potraktowałaby zasadą "reguły są po to by je łamać!"
W drzwiach stanęła mała dziewczynka, światło lampy oświetlało jej różową piżamę w serca. Z niepokojem wpatrzyła się w rudowłosą dziewczynę z uszami na głowie i tylko cicho szepnęła lekko przestraszonym tonem: "Alex!"
- O to twoja córka? - spytała Deer i uśmiechnęła się szeroko, machając do niej.
Mickey?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by TYLER