Deer uśmiechnęła się szeroko, nie mogąc przestać się szczerzyć. Dziewczynka wprowadziła ją w dobry humor, brakowało jej tego. Szczerze powiedziawszy poczuła jakieś zakłopotanie i lekko się zarumieniła.
- Ech cóż... Głupia sytuacja - mruknęła, zasłaniając swoją twarz rękawem przydużej bluzy.- Rozumiem, że Alfie jest waszym przywódcą? Nie powierzyłabym komuś takiemu dziecka.
- Jednak na nim zawsze można polegać - odpowiedział po chwili, siadając z powrotem w fotelu.
Deer uśmiechnęła się do bruneta. Poczuła jakby znów wróciła w rodzinne strony. Do swoich przyjaciół, najdroższej rodziny i do... śmierci matki. Starała się natychmiastowo o tym zapomnieć, jednak przykra myśl nie chciała od niej odejść. W takich momentach szczególnie chęć zamienia się w wilka dawała o sobie znać. Skuliła się bardziej czując, że po prostu nie wytrzyma i wybuchnie płaczem. I jeszcze do tego sytuacja, która dzisiejszego wieczoru doprowadziła ją prawie do zawału. Kyle. Przecież nie może mu powiedzieć, że jest wilkołakiem to by było sprzeczne z jej naturą.
Chwila ciszy wystarczyła aby dziewczyna wpadła w objęcia Morfeusza. W kącikach jej oczu pojawiły się mało widoczne łzy. Światło lampy padło pod kątem na jej włosy, które teraz jakby płonęły. Z rozpaczy, smutku i dziwnej tęsknoty.
Marzeniem jej było wtulić się w matkę, usłyszeć jej bicie serca. Chociaż na chwilę zapomnieć o tym, że tak naprawdę nie żyje. Chłopak zauważył, że z ich rozmowy już nic nie wyniknie. Nie chcąc by dziewczyna gniotła się na fotelu, złapał ją delikatnie w ręce. Jej głowa odchyliła się do tyłu, ukazując gamę ognia na włosach. Przeniósł ją do pokoju obok, gdzie położony był materac, a w kącie położonych było kilka narzędzi i panele. Ułożył ją delikatnie na posłaniu, miał zamiar odejść, ale palce dziewczyny zacisnęły się na jego koszulce. Jej słodkie usta wypowiedziały melancholijnie kilka słów.
- Błagam nie idź...
Z zamkniętych powiek wydobyło się kilka lśniących łez, które spłynęły po jej policzku.
Wesoła Deer zdjęła swą maskę. Czy taka była naprawdę? Wiecznie smutna, obwiniająca się i nie mająca czasu na radość?
Kto to może wiedzieć? Żelazna uśmiechnięta maska zatrzymywała jej prawdziwe oblicze.
Mickey? Przytul xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz