Łowy i głód
nigdy się nie kończą

sobota, 28 lutego 2015

Od Alaski c.d Alfiego

Popatrzyła z rozbawieniem właściwym tylko sobie na Alfa. Niecodzienny facet, nie ma co. 
- To samo mogłabym powiedzieć o tobie, Alfonsie. Miło, że się o mnie troszczysz. to takie... urocze. I słodkie. - uśmiechnęła się, niczym Pinkie Pie z "Przyjaźń to magia".
Alfie po prostu spojrzał na nią jak na idiotkę.
- A teraz wybacz, ale za 10 minut mam autobus. - powiedziała aż nazbyt uroczo i przecisnęła się między chłopakiem a ścianą. Była w połowie drogi na przystanek, kiedy jakiś facet rozpoznał ją i zaczął nagabywać. Trzasnęła go w pysk, musiał powiedzieć coś BAAAAARDZOOOO niewłaściwego. Tylko się zachwiał i chwycił mocno dziewczynę. Próbowała się wyrwać, bezskutecznie. Początkowo chciała go ugryźć, szybko się jednak opamiętała. W głowie cały czas kołatało się zdanie: "Wilkołactwo się w dużej mierze zachowuje jak choroba wirusowa, toteż nawet niewielkie zadrapanie czy ugryzienie likantropa spowoduje u ciebie przemianę." Nie byłaby w stanie zrobić tego nikomu. Wydarła się tylko głośno i stanęła szpilką na stopę napastnika. Za skutkowało tylko mocnym kuksańcem w żebra. Nim się obejrzała, była już w ciemnej uliczce.

Alfie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by TYLER