Już miała zdecydować się na ugryzienie napastnika, narażając się przy okazji na złapanie jakiś zarazków, bowiem najczystszym mężczyzną owy człowiek nie był, kiedy z niespodziewaną pomocą przyszedł Alfie. Bardzo niespodziewaną. BARDZO BARDZO niespodziewaną. Co jak co, ale nawet przez sekundę nie pomyślała, że Alfie wróci jej pomóc. Alfie, BETA, jej POMÓC. Tak ją to zdziwiło, że zamarła, patrząc na wybawiciela. Kiedy dotarło do niej, że właśnie coś powiedział, a mianowicie "Tak to się robi, skarbie." ocknęła się z zamurowania. Uśmiechnęła się, to dobry znak.
- Nie każdy nosi przy sobie kastet, misiu.
- Może powinien? - Alfie uśmiechnął się szelmowsko,
- Może. Niemniej jednak wypada mi teraz podziękować.
- Kim wy do cholery jesteście?! - do rozmowy włączył się pobity facet, krztusząc się i dławiąc. Alfie i Alaska zareagowali w tym samym momencie. Alfie kopnął faceta w żebra <znowu>, z czym słychać było głośne *chrup*, a Alaska stanęła mu szpilką na przyrodzeniu. Mężczyzna przewrócił oczami i stracił przytomność. Oba wilkołaki roześmiały się.
- Dzięki, Alfie.
- Zastanawia mnie, dlaczego po prostu go nie ugryzłaś. - mruknął, nieco szyderczo i wyzywająco.
- Długa historia. Podejrzewam, że zepsułam ci wieczór, dlatego może dasz się wyciągnąć chociaż na drinka. Noc się jeszcze nie skończyła, a ja czuję się zobowiązana.
<Alfie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz