Łowy i głód
nigdy się nie kończą

poniedziałek, 23 lutego 2015

Od Hayley c.d Alfiego

Miałam szczerze go dosyć. Kolejny, który jest lepszy. Beta. Oto i uzasadnienie, wyższa pozycja w hierarchii powody do bycia lepszym. Przecież ja, a on to niebo ziemia. Ot jeden z powodów przez, który średnio przepadam za watahami: hierarchia. Są też plusy, w grupie Ci którzy mają za zadanie mnie znaleźć mają kilka przeszkód do przejścia. Mam tak ogromną ochotę zmieszać go z błotem, ale nie mogę jeżeli chcę zostać w watasze.
-A więc Beta, a może mam Ci mówić Książę? Nie odpowiadaj. Twoja fałszywa skromność kazałaby Ci zaprzeczyć. Więc Księciuniu, chyba musimy się pożegnać. Mam szczerą nadzieję, że nie będę miała okazji spotkać Cię pod postacią człowieka. Chyba, że... spotka mnie ten zaszczyt by przyłożyć Ci lśniący nóż do szyi.- odparłam z pogardą i złośliwym uśmieszkiem.- Pozwoli Książę, że odejdę.- ukłoniłam się teatralnie ignorując jego postawę sygnalizującą abym została. Miałam dziwne wrażenie, jego zapał nagle zgasł niczym zwykła, niewielka zapałka. Zrezygnował ze śledzenia mnie, szczerze to ten fakt trochę mnie niepokoił, ale był w pełni pozytywny.
Niewiele czasu było mi potrzebne abym mogła zlokalizować swój samochód, w którego wyposażeniu było moje ubranie.
-Dupek-burknęłam zapinając biustonosz, wtedy w lusterku ujrzałam mężczyznę.-Cholera-szepnęłam pod nosem.
-Dupek, chodziło może o tego wilka, który mógł przerwać melodie twojego serca?-odparł zbliżając się.
-Dokładnie-uśmiechnęłam się nie odwracając, ale nadal obserwując go w lusterku auta.
-Zwątpiłaś we mnie myśląc, że od tak cię puszczę?- już prawie czułam jego oddech na ramieniu przyprawiający mnie o ciarki.
-Nie, po prostu myślałam, że nie jesteś jakimś zboczeńcem przeszkadzającym mi w ubraniu się, ale i tak wpadłeś trochę za późno.-uśmiechnęłam się tryumfalnie.
-To, że ty zobaczyłaś mnie będąc dopiero w bieliźnie nie znaczy, że nie było mnie tutaj wcześniej. Mogłaś to przecież stwierdzić po przedziurawionych kołach swojego samochodu.
-Świetnie-syknęłam przez zaciśnięte zęby.- Nie spodziewałam się, że Książę może dopuścić się tak nikczemnego czynu.- odparłam z przybranym wcześniej tonem, wyciągając włosy spod nałożonej koszulki na której widniał nadruk AC/DC. 
-No co? A rozumiem. Książę nie słuchał takiego brzmienia, nie szkodzi, ja jestem inna. Ta z niższych sfer.- uśmiechnęłam się analizując mężczyznę. Dobrze zbudowany z za ładną twarzyczką, jak na takiego dupka. W łóżku pewnie też nie jest najgorszy.
-Droga panienko z niższych sfer, ja słuchałem takich brzmień od kołyski, kiedy mam czytała Ci bajeczki na dobranoc.-uśmiechnął się.
-Nie włączajmy w naszą rozmowę sfery rodzinnej.- odparłam chłodno oglądając opony.
-Nie ma na co patrzeć, postarałem się aby pozbyć się z nich doszczętnie powietrza-zaśmiał się bacznie na mnie patrząc i słowami wyprzedzając moje ruchy-A! Zapasowe koła, dziwiłem się kiedy ujrzałem ich aż 1, 2 ...- zaczął liczyć na palcach, nie wiem czy liczył na mój śmiech- aż 4 w twoim bagażniku, ale wiem jedno. Pływają sobie gdzieś w jeziorze.- na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek, który już jest przeze mnie znienawidzony.
Opadłam na siedzenie zmęczona tą całą sytuacją.
-Tak to jest, jak rzucasz się silniejszym do gardła.-stanął nade mną opierając się przy okazji o auto. 
-Zdajesz sobie sprawę, że cię nie lubię?- uniosłam brwi
-Oczywiście, szczególnie w jeszcze tak niedawnej sytuacji kiedy byliśmy oboje pod postacią wilka.
-Świetnie, to może wyjaśnić to.- szybko chwyciłam nóż leżący na siedzeniu obok po czym rzuciłam nim w stronę mężczyzny stojącego na tle otwartych drzwi auta. Z łatwością dokonał uniku.
-Oj, nieładnie-pokiwał przecząco głową wyciągając nóż wbity w drzwi. 
-Mogłabym powiedzieć to samo, po tym, jak pozbawiłeś moje auto bez możliwości przemieszczenia się.- odparłam spokojnie.
-Może się przemieszczać, ale za pomocą lawety.-zaśmiał się obracając w dłoni mój nóż.-Gdzie idziesz ?- zapytał idąc krok w krok za mną.
-Nie masz lepszego zajęcia?-zapytałam z pretensją.
-Mam, to okazało się jednak najlepsze. Odpowiesz mi na zadane wcześniej pytanie?
-Idę w stronę drogi, może ktoś będzie bardziej uprzejmy i nie przebije opon mojego samochodu, a chociaż podrzuci mnie do miasta. Chociaż jednego nawet nie może już zrobić, bo nawet koła zapasowe dzięki twojej błyskotliwej osobie zostały spisane na straty. Kolejnym miejscem do, którego dążę jest miejsce, jak najdalej od ciebie, ale na to też mam nikłe szanse, iż nie odchodzisz na krok.
-Coraz bardziej mnie rozśmieszasz- zaśmiał się, po czym zmierzyłam go chłodnym wzrokiem.
Kiedy znaleźliśmy się na poboczu drogi niewiele samochodów miałam okazję zobaczyć i próbować zatrzymać,a kiedy się to udawało to kolega wilk robił swoje. Odstraszając atutami wilkołaka, bez potrzeby przemiany.
- Dobra, mam dość, ok? Poddaje się.- odparłam stając na przeciwko niego, że prawie nasze ciała się stykały, ale nie pozwoliłam na to.- Masz jakieś auto? telefon? super-moce w zanadrzu?- byłam już gotowa na każdą grę aktorską tylko aby nie być dłużej w tym chłodnym lesie.-Tylko nawet nie próbuj zaprzeczać, bo przecież jesteś taki cudowny.

Alfie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by TYLER