Łowy i głód
nigdy się nie kończą

sobota, 28 lutego 2015

od Hayley c.d Alfiego

Dziewczyna była przyzwyczajona do zanieczyszczeń panujących w mieście, ale nie spotkała się jeszcze z czymś tak uporczywym dla płuc, jak tojad. Owszem, słyszała o nim wiele, ale traktowała to, jak niespełniony mit, więc poczucie tego świństwa również wpoiło jej w płuca nie tylko drażniący gaz, ale i szczyptę intrygi, o które nie dawała nikomu znać z zewnątrz. Wsiadając do czerwonego kabrioletu, nie cierpiała długo z powodu ciszy, od razu została zmuszona do odpowiedzi.
- Owszem należę... omińmy fakt, że nikogo nie znam.- odpowiedziałam krótko. Po czym usłyszała przekręcający się kluczyk w stacyjce auta. Chwile ciszy przerwał dźwięk silnika.
-Nie dziwę się, że nikogo nie znasz, nie potrafisz się integrować, chyba, że mam zaliczyć atak do części miłego powitania.- stwierdził przybranym wcześniej tonem.
-W woli ścisłości, miałam bardziej na myśli pożegnanie, niż powitanie.- uśmiechnęłam się złośliwie- Zresztą, wcale nie jesteś lepszy, problem na dwóch nogach, czasami nawet na czterech łapach.- burknęłam trochę ciszej. Po moich słowach gwałtownie ruszył, jakby na złość z dodatkiem nadziei, że jeszcze bardziej zagra mi na nerwach, Owszem, przychodzi mu to bez większego wysiłku, sama jego osoba działa mi na nerwy, ale akurat to było dla mnie nie widziane, jako większa zaczepka.
-Dobrze, więc panie porywczy. Może kulturalnie się pan przedstawi, możemy ominąć moment całowania rączek. Muszę znać mojego wybawcę, a także imię człowieka, którego chciałabym zgłosić na posterunku. Imię w pewności wystarczy, pewnie jesteś już kilkakrotnie notowany, więc twoje imię, nazwisko, a także nawet datę urodzenia ludzie prawa są zdolni wyrecytować, niczym szkolną czytankę.- odparłam z bezczelnym tonem, dodając na koniec złośliwy uśmieszek.

(Alfie?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by TYLER