Znał ją niecały jeden dzień, a już wpadł po uszy. Była przeurocza. Przejmowała się wszystkim, nawet bardziej niż powinna, była taka... Pomocna, zaradna, nieco niezdarna, co tylko dodawało jej uroku. Nie mógł powiedzieć, że to uczucie było nie wiadomo, jak wielkie, choć nie chciał ukrywać faktu, iż Ally go zauroczyła. Miała jednak tylko 19 lat, a on nie chciał się narzucać, w końcu nie wiedziała, jakby go odebrała. Zapewne uważałaby go za jakiegoś zboczeńca lub materialistę, chce się z nią spotykać, bo jest alfą. Co to, to nie! Sam takiego zachowania nie znosił i nigdy nie zachowałby się w podobny sposób. Za swój obowiązek uznał jednak, aby zatrzymać dziewczynę przed samobójczym pomysłem. W ostatniej chwili prześlizgnął się obok niej, zamknął drzwi i złapał za klamkę. W spojrzeniu dziewczyny pojawił się zalążek strachu, co chłopak szybko spostrzegł i postanowił zniwelować.
- Nie tak to miało wyglądać... - mruknął, uśmiechnął się przepraszająco i puścił klamkę. Nie odsunął się jednak od drzwi. - Bynajmniej nie pozwolę ci w takim stanie pójść i odstraszać ludzi. Raczej nie zrobiłabyś piorunującego wrażenia. - dziewczyna uspokoiła się, spojrzała jednak z lekką irytacją na patrolującego.
- Nie mam czasu... Nie pozwolę im hasać swobodnie tuż pod moim nosem. Przepuść mnie. - złapała klamkę i pociągnęła, co nie dało żadnego efektu, zważywszy na różnicę wzrostu, płci i wagi.
- Nie. - uśmiechnął się, znów przepraszająco. - Chociaż... Pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Nie pójdziesz łapać myśliwych, tylko przyjmiesz moje zaproszenie.
- Jakie znowu zaproszenie?
- Jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi: mieszkam niedaleko i zdecydowanie panują u mnie bardziej komfortowe warunki do odpoczynku, niż tutaj.
- Nie mam czasu na odpoczynek. - mruknęła.
- Już masz. Ja się zajmę intruzami. Ty się wyśpisz, zrobisz kawę...
- Muszę iść do pracy...
- I chcesz jeszcze ścigać intruzów? Oszaleję. Masz telefon?
- Co to za pytanie? - irytacja Ally ustąpiła miejsca zdziwieniu.
- Masz?
- Tak.
- A numer do pracy?
- Też. Ale po co mi...
- To dzwonisz i prosisz o 2 dni zwolnienia. Zważywszy na twoją ciężką pracę zgodzą się na pewno.
- Ale...
- No już, dzwoń. - dziewiętnastolatka posłusznie wyciągnęła telefon.
***
Ally rozglądała się po skromnym, ale przytulnym wnętrzu domu Sama. Po krótkim spacerze (2 km) po lesie była rozluźniona, aczkolwiek zmarznięta.
- Ale tutaj jest... ładnie... - dziewczyna wyraźnie chwilę zastanawiała się nad określeniem domu.
- Spodziewałaś się wielkiego, nowoczesnego domu? - spytał rozbawiony Sam.
- Mniej więcej. - znowu uśmiechnęła się w swój uroczy, nieśmiały sposób.
- Okej. Prosto i na lewo jest pokój gościnny. Jest kominek, drewno obok, tylko musisz rozpalić. W szafie jest kilka moich koszulek i jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi, jeśli nie czujesz się zbyt speszona, możesz użyć jednej z nich jako pidżamy. Na ile dni dostałaś zwolnienie?
- Trzy.
- Świetnie. Jesteś tu mile widziana, jak każdy członek watahy. Już nie wspomnę o tym, że jesteś alfą i moim obowiązkiem i przywilejem jest dbać o twój należyty stan. W pokoju są drzwi do łazienki, możesz z niej korzystać do woli, kuchnia jest po drugiej stronie korytarza. Odpoczywaj, ja idę pozyskać trochę informacji. - uśmiechnął się i poszedł na górę, do swojego pokoju.
***
- Ally? - zawołał Sam, zaglądając do pokoju dziewczyny. Widząc, że śpi, zrezygnował z jej budzenia i poszedł do kuchni. Cieszył się, że myśliwi to nic groźnego i po prostu pomylili wyznaczony dla nich teren. Już nie raz spotkał się z taką sytuacją. Jutro już ich nie będzie, znajomy prawnik Sama skutecznie poinformował mężczyzn o skutkach prawnych grasowania na prywatnym terenie.
<Ally?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz