Zjeżona sierść, odsłonięte kły w grymaśnym uśmiechu, niski warkot, sztywne łapy, podniesiony wysoko ogon. Okrążał ją powoli, bacznie obserwując każdy jej ruch, gotów się bronić. Wolał, by to ona pierwsza zaatakowała, by mieć okazję poznania jej sposobu walki. To byłaby niezwykle cenna wiedza. Tak jak myślał, tak i się stało: wilczyca go zaatakowała, a on z łatwością odparł atak, zaskoczony jej zuchwałością. Po co się tak piekliła? Nie wystarczyło pogadać, tylko musi od razu rzucać się obcemu do gardła? Pff. Alfie wcale nie był taki groźny.
- Wściekłaś się czy co? - spytał przewracając ślepiami. Chyba ktoś tutaj nie zna się na żartach. Zmierzył ją pilnym wzrokiem i usiadł sobie, co było oznaką nie tyle wyluzowania, ile pogardy. Doskonale wiedział, że był starszy i silniejszy, mógł z łatwością zatopić kły w jej gardle i trzymać dopóty dopóki jej ciało nie przestanie drgać. A jednak tego nie robił, kto normalny zagryza wszystkich na swoich drodze? Po drugie wystarczyłoby jedynie, żeby ją przewrócił na grzbiet, co jest komunikatem jasnym i ukazującym dominacje Alfiego. Był betą, wilkiem który szczerzy kły na niższych w hierarchii. To beta wymierza kary i przywraca do pionu osobnika, który postanowił podskoczyć w hierarchii. Atak Hayley na niego był wyzwaniem, które odrzucił. Nie miał ochoty dziś na przepychanki, nie traktował tego na serio, dlatego warkot ucichł, choć on sam nie spokorniał. Sam się nie przemieniał, kiedy on by był w postaci ludzkiej miała wielką szansę zadać mu poważniejsze obrażenia niż małe draśnięcia, które teraz przez gęstą sierść ledwie dojdą do skóry. Prędzej wolałby, by ona pierwsza to zrobiła, choć wiedział, że szanse są marne. Nie każda kobieta lubi stawać naga na przeciwko nieznajomego, a niestety, nawet najlepsze ubrania nie wytrzymują przemiany. Poza tym źle leżą na wilczym ciele.
Hayley?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz