Łowy i głód
nigdy się nie kończą

środa, 4 marca 2015

Od Sama c.d Alfiego

" Kochaj wszystkich. 
Ufaj niewielu. 
Bądź gotów do walki, ale jej nie wszczynaj. "

Stara zasada jego ojca. Dlatego Sam nie rzuciłby się na Alfiego pierwszy. Poza tym, gdyby to zrobił, jeszcze bardziej podważyłby jego autorytet, a to zrobił już chyba wystarczająco wyraźnie. Prawdą jest, ze nie był przygotowany na aż tak nagły atak, więc zdziwił się, kiedy poczuł jak jego obojczyk przeszywa potężny ból połamanych kości.

"Podejdź do walki jak do idei opanowania woli."

Zachował spokój i nie panikował. Kopnięciem w brzuch, wymierzonym tuż poniżej żebra likantropa, zrzucił go z siebie. Delikatne poruszenie uszkodzoną ręką utwierdziło go w tym, że Alfie doskonale wie, gdzie uderzać. Patrzył spokojnie na Alfiego, gotującego się do kolejnego natarcia.

"Zapomnij o zwyciężaniu i przegrywaniu; zapomnij o dumie i bólu."

Wyciszył pulsujący w głowie sygnał przesyłający informację o uszkodzeniu. Zapomniał o bólu i skupił się na przeciwniku. Liczyła się każda sekunda, każdy ruch musiał być wymierzony idealnie. Alfie ponownie skoczył na Sama.

"Istotą walki jest sztuka poruszania się."

Zwinnie usunął się na bok, pozwalając wylądować przeciwnikowi z dala od niego. Nie zmieniał się jeszcze w wilka. Na to przyjdzie odpowiednia pora. Beta nie dawał za wygraną, a Sam czuł, iż kolejny unik nie ma szans na powodzenie. Co jak co, ale Alfie trochę go rozpracował. Podobnie jak on jego.

" Pozwól przeciwnikowi by zadrasnął ci skórę, a ty wedrzesz się w jego mięso; pozwól mu by wdarł się w twoje mięso, a ty połamiesz mu kości[...]" 

W momencie kolejnego skoku likantropa, Sam błyskawicznie przeobraził się w wilka i podbiegł do przodu, nie zważając na ból i niesprawną łapę, w taki sposób, iż Alfie przeskoczył nad nim. Kiedy lądował, chwycił mocno szczękami za jego staw skokowy w tylnej lewej łapie. Zacisnął, szarpnął i puścił. Przeciwnik opadł na ziemię, ciężar ciała niechybnie przenosząc na uszkodzoną łapę, w wyniku czego i on złamał sobie kość. Różnica między piszczelem a obojczykiem nie wydawała się teraz tak wielka. Najgorsze było to, że oba wilki nie zamierzały łatwo się poddać.

[...]pozwól mu połamać ci kości, a ty od­bie­rzesz mu życie. "

Sam nie zamierzał zabijać Alfiego. Dlatego nie rzucał się do jego gardła. Jego celem była w tym momencie druga łapa napastnika. Bez możliwości poruszania się beta nie będzie miał jak go zabić. Poza tym, nie ukrywajmy, utrata krwi zawsze skutkuje osłabieniem. Claflin był silniejszy od Weasela, ale mniej wytrzymały. Można więc powiedzieć, ze szanse były wyrównane. Alfie po raz kolejny zaatakował patrolującego, który szybko czmychnął trochę dalej od kłów bety. Temu jednak udało się chwycić mężczyznę za ogon. Poczuł, jak jego rozpęd i siła szczęk tamtego rozrywają dość delikatną skórę ogona. Kolejne źródło upływu krwi. Świetnie.

" Nie troszcz się o swo­je „wyjście cało” – złóż przed nim swo­je życie. "

Nie miał już nic do stracenia. W swojej desperacji ostro zawrócił i chwycił za drugą tylną łapę przeciwnika, tym razem nie zamierzając szybko puścić. Szarpał i zgrzytał zębami, rozrywając strukturę ścięgna i trąc zębami po kości. Poczuł jak w odwecie kość jego ogona zaczyna pękać, więc również ścisnął szczęki jeszcze mocniej. obie kości pękły naraz, a wilkołaki ze skowytem wypuściły części ciała swoich napastników. Oboje nie byli w stanie dłużej walczyć, co więcej utrzymać się w wilczych postaciach. Wrócili więc do ludzkich ciał, a widok nie był za ciekawy. Sam miał rozorany obojczyk, połamana kość sterczała z rany, a na krzyżu miał paskudnie krwawiącą ranę. Policzek pokryty był krwią, ucho nadszarpnięte, a oko spuchnięte. Alfiemu widać było rozerwane ścięgno, a z piszczela w drugiej nodze również wystawała złamana kość. Tylko wrogo mierzyli się wzrokiem. Nie mogli zrobić nic innego. Alfie nie był w stanie ustać na nogach, w końcu przerwane ścięgno w jednej i złamanie w drugiej to nie były lekkie rany.Sam z kolei był oszołomiony nagłą utratą krwi, która zalewała mu oczy. nie słyszał nic na prawe ucho. 
Pewne było również to, że sami nie są w stanie nigdzie pójść, a takie rany nie mogły zagoić się w wilkołaczym tempie bez interwencji lekarza.

"A czy jest coś głup­sze­go niż dla nie wiado­mo ja­kich przyczyn roz­poczy­nać taką walkę, z której obie stro­ny zaw­sze więcej mają stra­ty niż zysku? "

<Alfie? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by TYLER